Dzisiejszy wpis będzie o browarze Anderson Valley z miejscowości Boonville, jednym z pierwszych browarów rzemieślniczych w Stanach. Recenzja dotyczy ich sztandarowego piwa: Boont Amber Ale. Będzie to przykład Amerykańskiego Bursztynowego Ale, stylu który do tej pory nie gościł jeszcze na łamach blogu.
Anderson Valley jest jednym z 20 pierwszych browarów rzemieślniczych w Ameryce, został założony w roku 1987 roku. Fundatorem przedsięwzięcia był piwowar domowy Ken Allen. Nazwa zakładu odnosi się do dziewiczych terenów, leżących w okolicach Boonville. W logo widnieje rogaty niedźwiedź, postać z legend tamtej cześć Stanów Zjednoczonych. Poczałkowo browar mieścił się w piwnicach pubu Buckhorn Saloon. W pierwszym roku w Anderson Valley uwarzono około 700 hektolitrów piwa, odpowiada to produkcji rodzimych browarów restauracyjnych. Obecnie, po gwałtownym wzroście sprzedawszy i wybudowaniu nowej siedziby, zakład warzy około 30 tyś hektolitrów piwa, odpowiada to mocom produkcyjnym Konstancina.
Jednym ze znaków rozpoznawczych Anderson Valley jest dbałość o środowisko. Browar zainwestował w energię słoneczna, obecnie połowa zasobów zużywanych do produkcji, jest uzyskiwana za pomocą solarów. Każde piwo z zakładu jest opatrzone kapslem, z napisem informującym o użyciu energii słonecznej. Browar ma również własna oczyszczalnie ścieków a młóto jest oddawane na paszę dla zwierząt
Amerykańskie Bursztynowe Ale, to wynalazek kalifornijski. Piwo zostało zaprojektowane dla miłośników smaku i aromatu kalifornijskiego chmielu. Od swoich chmielowych braci (APA, AIPA) różni się tym, że zwykle posiada lepszy balas pomiędzy goryczką a słodowością. Jak na standardy amerykańskie, można śmiało powiedzieć, że goryczka jest słaba. Jedną z cech charakterystycznych jest występowanie smaków karmelowych. Mimo dość wysokiej treściwości i podwyższonej zawartości alkoholu, moim zdaniem sprawdza się jako piwo sesyjne. Boont Amber Ale jak ulał pasuje do tego opisu, ekstrakt nie został podany, zawartość alkoholu wynosi 5,8% objętościowo.
Przejdźmy wiec do rzeczy.
| Browar: Anderson Valley
| Nazwa: Boont Amber Ale (ekst. b/d alko. 5,8 % obj)
| Gatunek: Amerykańskie Bursztynowe Ale
| Metka: Cena chyba 14 zł za 0,35 l, kupione w Żywcu
Opakowanie: Linia stylistyczna jest przyjemna dla oka. Centralna cześć etykiety to widok na dolinę oraz logo browaru, wspomniany rogaty niedźwiedź. Do stylu piwa nawiązując miedziane obwoluty etykiety oraz kontr-etykieta w tym samym kolorze. Butelka ma pojemność 0,35 l. Kapsel z grafiką przedstawiająca słońce i informacja o użyciu energii odnawialnej.
Kolor: Boont Amber Ale jest mgliste, kolor wygląda wspaniale, jest on bursztynowo- miedziany.
Pian: Niezbyt wysoka i niezbyt okazała, niemal idealnie biała. Redukuje się dość szybko, nieznacznie oblepia szkło.
Zapach: Bardzo ciekawa kompozycja amerykańskiego chmielu i słodowej bazy, która akcentuje swoja obecność lekkim zapachem karmelu.
Smak: Piwo jest treściwe, zbalansowane i bogate. Goryczka jest niezbyt wysoka. Smak tak charakterystyczny dla amerykańskiego chmielu został dobrze zaakcentowany. Wtóruje mu porządna słodowośc i karmel. Jakby tego było mało, czuć jeszcze delikatne, smak suszonych owoców.
Podsumowanie: Bardzo smaczne i bogate piwo. Nie tak monumentalne jak jego poprzednicy, za to moim zdaniem, dużo lepiej nadające się do codziennego popijania. Ja osobiście wole bardziej goryczkowe style. W zasadzie jedyną wadą Boont Amber Ale jest mizerna piana.
Ocena:
Dodaj komentarz