Z nowymi piwami od chłopaków z PINTY mamy już do czynienia od dłuższego czasu, z Viva La Wita! już praktycznie od miesiąca. Właściwie recenzja powinna pojawić się dużo wcześniej, ale po pierwsze chciałem ocenić wszystkie trzy piwa razem, a po drugie… po drodze było kilka ciekawostek i wszystko się nieco przesunęło w czasie. Bierzmy się jednak za dziewczyny z PINTY!
Browar: Browar Kontraktowy Pinta (Na Jurze)
Nazwa: Dymy Marcowe (ekstr. 13,1°, alk. 5% obj.)
Gatunek: Rauchmärzen
Kolor: ciemny brąz, z rubinowymi przebłyskami, dość zbliżony w barwie do ikony stylu, czyli Schlenkerla Rauchbier Marzen
Zapach: Wyraźny wędzony, a może raczej dymny aromat, choć nie jest on zbytnio nachalny. Bardziej pachnie odległym ogniskiem, niż kiełbasą (tak niektórzy określają zapach ekstremalnie wędzonych piw ).
Piana: Wysoka, dość drobna. Opada jednak całkiem szybko, pozostawiając niewielki wianuszek.
Wysycenie: Ok, nie przesadzone. W sam raz.
Smak: Z początku lekki posmak dymno-wedzony. Później wybija się wyraźna słodowość. Czuć nutki chmielu, ale bardzo delikatne. Piwo jest bardzo pijalne, chętnie sięga się po następny łyk. Wędzone posmaki nie dominują, są miłym dodatkiem do smacznej, ciemnej „trzynastki”.
Opakowanie: Nowe etykiety Pinty wyglądają jak spod igły, ale brak im dawnego charakteru. Niestety, coś za coś. Wszelkie niezbędne informacje są, kapsel z logo Pinty. Szkoda, że ciągle brak dedykowanego szkła.
Ogólne wrażenie: Jestem wielkim fanem piw wędzonych/dymionych. Gustuję szczególnie w ekstremalnych przedstawicielach tego nurtu (Schlenkerla Eiche Doppelbock, Schlenkerla Rauchbier Marzen, Smokey George…) i ostrzyłem sobie zęby na kolejną hardcore’ową wędzonkę od Grześka, Marka i Ziemka. A tu zaskoczenie!!! W pierwszym momencie wręcz rozczarowanie… :-) Ale pierwszy moment to sprawa drugorzędna – Dymy Marcowe to bardzo porządna robota. Piwo, tak jak wspomniałem, jest bardzo pijalne, smakuje wyśmienicie i ma jeszcze jedną, wg mnie ogromnie ważną zaletę: przekonuje wielu ludzi do piw wędzonych. A to ma ogromne znaczenie, ponieważ poszerza piwne horyzonty osób, które ekstremalnej wędzonki nie wypiją, bo już sam aromat ich zniechęca. Naprawdę dobra robota panowie!
Ocena:
Browar: Browar Kontraktowy Pinta (Na Jurze)
Nazwa: Ognie Szczęścia (ekstr. 11,5°, alk. 4,2% obj.)
Gatunek: Irlandzkie czerwone ale
Kolor: hmmmm… czerwone? Oczywiście to nie jest takie proste, piwo ma ciemno miedziany kolor i pięknie się prezentuje.
Zapach: Delikatny, słodowy, dzieś tam pojawia się chmiel.
Piana: Wysoka, dość drobna. Opada jednak całkiem szybko, pozostawiając niewielki wianuszek.
Wysycenie: Ok, nie przesadzone. W sam raz.
Smak: I tu mam problem… Pite za pierwszym razem (na Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu) jakoś specjalnie nie zrobiło na mnie wrażenia. Po powrocie do Piwoteki Narodowej postanowiłem sobie odświeżyć smak i co? I to piwo jest genialne! Można z nim spedzić cały wieczór… tzn. żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie z jednym! Piwo jest lekkie, orzeźwiające, ma dość intensywny smak, który jednak nie jest przytłaczający. Posmaki słodów, delikatne chmielenie, wytrawna końcówka, nic tylko powtarzać. Zupełnie nie mogę zrozumieć dlaczego za pierwszym razem mi nie podeszło… chyba to była kwestia nadmiaru dobroci na Festiwalu.
Ogólne wrażenie: Panowie z Pinty postawili na pijalność swoich piw – i bardzo dobrze! Wychodzi im to znakomicie, piwa są dość oryginalne, w miarę intensywne w smaku ale przy okazji ekstremalnie pijalne. Szata graficzna nie powala, ale w sumie nie ma co się czepiać. Brakuje trochę firmowego szkła, ale ogólnie można powiedzieć, że jest bardzo dobrze!
Ocena:
Browar: Browar Kontraktowy Pinta (Na Jurze)
Nazwa: Viva La Wita! (ekstr. 16,5°, alk. 5,7% obj.)
Gatunek: imperial witbier
Kolor: bladożółty, bardzo mętny, aż gęsty (przynajmniej mój egzemplarz, jako jeden z pierwszych z beczki, późniejsze były nieco mniej mętne).
Zapach: Wyraźne pomarańcze, delikatna kolendra, gdzieś tam przebłyski chmielowe. Pachnie pięknie, aż chce się nalewać to piwo!
Piana: Wysoka, dość drobna. Opada jednak dość szybko, pozostawiając niewielki wianuszek.
Wysycenie: Dość wysokie, ale przecież to wit i to imperialny. Wysycenie znakomicie współgra z orzeźwiającym charakterem piwa.
Smak: Lekka słodycz i bananowo-pomarańczowe nuty przeplatają się z kolendrowo-chmielowymi akcentami i znakomitą, sporą jak na wita, ale nie przesadzoną goryczką. To jest niesamowite, jak można było połączyć taką treściwość (16,5° ekstraktu) z lekkością tradycyjnego witbiera! Trzeba przyznać, że Viva La Wita! to prawdziwe święto dla smakosza, a celebrować je można nieustannie!
Ogólne wrażenie: Najlepszy polski witbier z browaru przemysłowego! Jedyny polski imperial witbier!! Jedyne polskie piwo, które przy takim ekstrakcie ma pijalność podniesioną do ekstremum!!! Wiem – przyczepiłem się do tego terminu: pijalność. Jednak jesteśmy akurat w środku sezonu piwnego i taki trunek, jak Viva La Wita! ma najwięcej pozytywnych cech piwa sesyjnego (no, mogłoby być mniej alkoholowe, ale wtedy nie byłoby imperial…) spośród piwa z polskiego rynku. Droga PINTO – chwała Wam!
Ocena:
Wszystkie prawa odnośnie autorskich wpisów i recenzji zastrzeżone. Zakaz kopiowania treści bez zgody autora – chcesz napisać recenzję to pisz, nie plagiatuj!
1 czerwca 2012 at 20:58
Viva la Wita faktycznie świetne piwo. Natomaist mnie trochę rozczarowały Dymy Marcowe, mozę to kwestia tego ze poprzednia wędzonka (Jak w Dym) była wręcz fenomenalna. Dla mnie jak na marcowe piwo brakowało słodowej bazy i treściwośći, trochę za wytrawne wydało mi się to piwo.
3 czerwca 2012 at 14:06
Po Twojej recenzji muszę wrócić raz jeszcze do Ogni Szczęścia, gdyż miałem to samo, gdy pierwszy raz spróbowałem – rozczarowanie.
3 czerwca 2012 at 17:00
Viva la Wita jest fenomenalne. Bardzo przyjemne i orzeźwiające piwo. Co do Dymów Marcowych, to lekko się zawiodłem. Być może oczekiwałem zbyt wiele albo coś było ze mną nie tak, bo z rozmów wynikało zupełnie co innego. Muszę dać mu drugą szansę.
12 czerwca 2012 at 09:35
Dymy marcowe – rewelacja, chociaż za wędzonką jakoś specjalnie nie przepadam. Mogę wypić jedno. Czasem. Żona mnie namawiała, to kupiłem.
Ognie szczęścia – u mnie nie ma, a jeździć na drugą stronę miasta mi się nie chce.
Viva la wita – jedno z lepszych piw jakie piłem w ciągu tego roku. Chociaż… kurcze. Jako ojciec i głowa rodziny pijąc piwo za osiem ziko czuję się trochę gorszym człowiekiem :)
24 lipca 2012 at 21:55
Dymu marcowe bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. To było moje pierwsze piwo wędzone i jestem zdecydowanie na tak. Nie mogę tego samego powiedzieć o Ogniach szczęścia. Są poprawne ale jakoś mnie nie przekonały. Nie na tyle, żeby jeszcze raz zapłacić za nie prawie 7 złotych. Viva la wita, poluje na to piwo , niestety ciągle bez efektów.