http://www.motherearthbrewco.com

http://www.motherearthbrewco.com

Za nami rok niebywałego rozwoju piwowarstwa rzemieślniczego. Pojawiły się na scenie nowe inicjatywy, pojawiły się nowe piwa. To ledwie początek, dopiero zaczął się tlić lont piwnej rewolucji (ewolucjoniści mogą sobie wstawić w tym miejscu inne słowo). Nikt nie ma wątpliwości, że liczba browarów będzie rosła lawinowo a piwa rzemieślnicze będą mozolnie zdobywać kolejne, ciągle niewielkie, udziały w rynku. Otwartym pozostaje pytanie, co dalej zrobimy z tym ruchem?

Każdy sobie?

Pokutuje u nas teza, że dobre piwo obroni się samo, znaczy bez marketingu. Ciężko zdiagnozować skąd się takie bzdury biorą. Myślę, że po części z historii rynku piwa. Dotychczas nakłady na promocję ponosiły wyłącznie koncerny, które najlepszej prasy nie mają. Innym powodem może być przekonania o wielkości i zaangażowaniu tak zwanego „środowisko” w zakup piw rzemieślniczych. Właściwie nie ma to większego znaczenia grunt, że to zgubne i niebezpieczne mniemanie. Dodatkowo czciciele tej teorii zapominają o tym, że to konsument decyduje co jest produktem dobrym a co złym. Mam na myśli szarego piwopijcę, wierzcie mi środowisko „wiedzących” nie jest wstanie wykupić nawet dziesiątej części produkcji browarów rzemieślniczych. We własnym mniemaniu, każde nasze piwo może być „mercedesem”, co z tego skoro ludzie zdecydują inaczej. Sprzedawanie piwa bez jakiegokolwiek marketingu, to puszczanie oka do pięknej kobiety po ciemku.

Już słyszę głosy oburzony: przecież ten i owy sprzedaje całą produkcje itp.. Może i sprzedaje, ale ile i jak to realnie zmienia rynek? Przychylić się muszę do tezy Marcina Chmielarza, że to wielkość sprzedaży i dostępność może przynieść zmiany na rynku. A jak się ma brak marketingu do dość dużej produkcji, pokazał casus Manufaktury Piwnej. Dodatkowo trzeba to wyraźnie napisać, za rok browarów rzemieślniczych będzie dwa lub trzy razy więcej, ilość konsumentów nie wzrośnie tak dynamicznie bez naszej ingerencji. Potrzebna jest „ewangelizacja” piwoszy. Można to robić na własną rękę, każdy browar samemu, ale chór słychać donośniej niż solistę. Potrzebujemy: konkursów piw rzemieślniczych, festiwali, eventów, prelekcji, potrzebujemy swoich ludzi w radiu i telewizji, potrzebujemy dobrego i skutecznego PR piw rzemieślniczych. Przykłady z USA, Anglii, Włoch czy innych krajów, pokazują jak potrzebne są takie działania.

Jednym słowem potrzebujemy stowarzyszenia browarów rzemieślniczych.

Join me Luke

W normalnych okolicznościach  rzekłbym, że nie potrzebny nam kolejny biurokratyczny twór. Mamy przecież kilka organizacji zajmujących się promowaniem piwa i kultury jego spożywania. No właśnie, spójrzmy o jakich organizacjach mówimy:

Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie– lobby wielkiej trójki ma inne cele i na pewno promocją piw rzemieślniczych się nie zajmie.

Bractwo Piwne- organizacja w swoich założeniach zacna a na dodatek skupiona w europejskich strukturach, tych samych w których funkcjonuje CAMRA. W szczególe to… przejdźmy może do następnego projektu.

Stowarzyszenie Regionalnych Browarów Polskich- jest to organizacja głównie gospodarcza, promocja kultury piwa zbytnio ich nie zajmuje. Zresztą, piwo regionalne nie ma nic wspólnego z rzemieślniczym, ba często są to wysokiej klasy gnioty.


Pora pochylić się nad najbardziej naturalnym partnerem dla inicjatyw rzemieślniczych PSPD- Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych. Powstanie PSPD było swego rodzaju rewolucją na scenie piwnej. Nie sposób przecenić zasług tej organizacji, że wspomnę tylko wydawanie Piwowara, szkolenie sędziów czy organizacja konkursów piw domowych. Tylko, że to nie są działania które jakikolwiek wspomogłyby browary rzemieślnicze. Tak zgadzam się, że pośrednio nakręcają one modę na „inne piwa”, ale to nie wystarczy. Craftbeer potrzebują porządnego festiwalu, na którym będą się mogły promować i przekonywać do siebie piwoszy. Festiwalu na miarę amerykańskiego GABF, przyciętego do naszych realiów. Potrzebny jest konkurs piw rzemieślniczy, na którym piwowarzy będą się ze sobą zmagać. Nic nie podnosi tak jakości, jak odrobina rywalizacji.

Czy perła w kornie PSPD- czyli Żywieckie Birofilia mogą sprostać temu zadaniu? Moim zdaniem nie. Problemem jest Grupa Żywiec, patron i sponsor festiwalu. Nie zamierzam dyskutować o historycznej konieczności wsparcia stowarzyszenia w chwili jago powstania. Nie było mnie przy tym i nic o owej konieczności nie wiem. Stwierdzam suchy fakt: GŻ nie ma żadnego interesu w promowaniu piw rzemieślniczych i na pewni tego nie zrobi. W Żywcu odbywa się konkurs piw rzemieślniczych, ale umówmy się browary restauracyjne sprzedające w swoim lokalu nie stanowią żadnego zagrożenia. Te same browary, które sprzedają piwa w całej Polsce, to już inna historia. W końcu nie od parady na takim festiwalu nie ma Kormorana czy innego Ciechana. Niebawem browary rzemieślnicze urosną w siłę, nikt nie ma co do tego wątpliwości, a wtedy nie liczcie na możliwości wystawiania się w Żywcu. Już w tym roku były z tym małe problemy.
Nie przekreślam zasadności oraz skuteczności działania PSPD uważam po prostu, że w obecnej formie to stowarzyszenie nie przysłuży się browarom rzemieślniczym na tyle, na ile one tego potrzebują.

Parę linijek wcześniej wspomniałem o Great American Beer Festival, nie bez przyczyny. Jeno miejsce, w którym zainteresowany piwosz będzie miał okazję spróbować  wszystkich piw rzemieślniczych, poznać piwowarów i wymienić się uwagami. Wielkie świętu piwa i powód zainteresowania mediów a przede wszystkim zwykłego Kowalskiego. Takie warunki spełnia Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa, który jest w tej chwili najbliżej zrealizowania moich postulatów.

We Wrocławiu brakuje dwóch rzeczy, po pierwsze konkursu piw rzemieślniczych. Po drugie konieczne jest moim zdaniem, podłączanie sił z ogólnopolska organizacją promującą takie piwa. Sam festiwal ma zasięg ogólnopolski, to znaczy przyjeżdżają na niego browary i piwosze z całego kraju, ale osadzony jest mocno we wrocławskiej rzeczywistości, co może przeszkadzać w promowaniu piwa w mediach innych niż lokalne. Brak takiej organizacji i wsparcia nie jest winą festiwalu, ale bez klamry spinającej ogólnopolskie działanie brakuje mu siły rażenia. Postulat konkurs piw rzemieślniczych będzie w tej chwili trudny do zrealizowania ze względu na małą liczbę projektów. Myślę jednak, że za rok czy dwa ten problem zniknie… Zresztą po co się ograniczać? Można zorganizować konkurs skupiający piwa bez podziału na koncerny, regionalne i rzemieślnicze. Myślę, że uda się wyłonić kategorie a browary rzemieślnicze z podniesioną przyłbicą staną w szranki z regionalnymi.

Co dalej?

Na to pytanie już odpowiedziałem. Każdy browar rzemieślniczy będzie opowiadał o swoim piwie, każdy będzie sprzedawał na własną rękę. Potrzeba jednak wspólnego głosu, który wytłumaczy czym są piwa rzemieślnicze, czym one różna się od „normalnych”. Musimy odczarować mit piw regionalnych, trzeba ludziom wytłumaczyć że pomelo to nie szlachetne hand made. Przy każdej dyskusji o piwie, powinien się pojawiać głos przedstawiciela browarów rzemieślniczych. Rynek się sam nie zmieni z dnia na dzień, trzeba mu pomóc. Lobbować ustawodawców, przekonywać konsumentów- to są zadania na lata i żaden browar nie podoła temu zadaniu samotnie.

Bartek,

Podziel się:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • email
  • Twitter
  • Wykop
  • Add to favorites