Tytuł to wbrew pozorom nie określenie panującej w sierpniu pogody, ale nawiązanie do Ciechana Grudniowego, którego nie tak dawno miałem okazję degustować.
Na początek kilka słów o produkcie, bo raczej browaru, dość mocno zakorzenionego w świadomości konsumentów poszukujących alternatywy dla koncernowych produktów, przedstawiać nie trzeba. Browar w Ciechanowie w 2004 roku uwarzył pierwsze piwo typu porter i już na koniec 2007 wypuścił bardzo elegancko opakowaną jego limitowaną edycję. Do sprzedaży trafiło 1200 butelek piwa, leżakowanego przez 25 miesięcy. Na blogu Marcina Chmielarza znalazłem informacje, że owe limitowane piwo kosztowało 25 zł za 0,5l, a więc naprawdę dużo. Kolejna edycja, nazwana już Porter Grudniowy, pojawiła się w sprzedaży na przełomie 2011 i 2012 roku, jego recenzję przygotowaną przez Bartka znajdziecie tutaj. Piwo leżakowało 1095 dni i dostępne było w dwóch wariantach 0,5 i 1 litr w cenie odpowiednio 10 – 13 zł i około 40 zł. Już wówczas rozgorzała dyskusja o tak wysokiej cenie za polskie piwo. Nie ma się oczywiście czemu dziwić, skoro przeciętny piwosz przyzwyczajony jest do cen w okolicach 3 zł za butelkę czy puszkę.
Pojawienie się Ciechana Grudniowego o 22% ekstrakcie w litrowej butelce w cenie rozpoczynającej się od 45 zł przywołało cenową dyskusję ze zdwojoną siłą. A prawda jest brutalna, skoro browar wypuszcza piwo w limitowanej i ekskluzywnej edycji, to czemu ma tego nie wykorzystać sprzedając je drożej. Tym bardziej, jeżeli nabywcy są w stanie wspomnianą kwotę zapłacić. Oczywiście to punkt widzenia browaru. Patrząc na tę kwestię z punktu widzenia konsumenta to nawet, jeżeli się zdecydujemy wydać taką niebagatelną kwotę na polskie piwo to pewnie kilka razy zadamy sobie pytanie: „czy warto?”. Patrząc z perspektywy 18% edycji 2011/2012 stwierdziłem, że warto, dodatkowo licząc na efekt wyższego ekstraktu.
Zanim otworzyłem litrową butelkę zeszłorocznego Ciechana Grudniowego postanowiłem sobie przypomnieć smak poprzedniej edycji czyli wyleżakowanej 18, która w sumie leżakowała około 4,5 roku. Dodatkowo przypomniałem sobie smak „świeżej” 18. Wersje 22% szukałem od grudnia ale nie była dostępna. Będę się zatem starał odwoływać do dwóch produktów.
Tabliczka znamionowa:
| Browar: Browar Ciechan
| Nazwa: Porter Grudniowy (edycja 2012)
| Styl: porter bałtycki
| Ekstrakt: 22% wag.
| Alkohol: 9% obj.
| Inne: edycja limitowana 2000 butelek, leżakowany 800 dni.
Zacznijmy od opakowania. Pękata, litrowa butelka typu krachla (czyli z zamknięciem pałąkowym) robi naprawdę pozytywne wrażenie. Natomiast przeszkadzają mi
„żałobne” kolory etykiety. Niby są ciekawe i eleganckie, jednak pozostawiają we mnie mały niesmak. Chyba grafik za bardzo wziął sobie do serca fakt dobrej kompozycji koloru czarnego (butelka), fioletowego i złotego, ale zapomniał o emocjonalnym wydźwięku takiego połączenia. Ja osobiście widziałbym kolor czarny i złoto – połączenie na pewno bardziej elegancie i nie mniej ekskluzywne.
Otwieramy piwo i przelewamy do szkła. Pierwsze, co wyraźnie rzuca się w oczy to kolor. Piwo o 22% ekstrakcie jest bardziej przezroczyste niż wersja 18%! Pod silnym światłem grudniowa 22-ka jest wyraźnie ciemnowiśniowa, podczas gdy 18-tka jest niemal czarna. Na plus należy zaliczyć pianę, która jest wyższa niż w osiemnastce, ale jaśniejsza – jasno beżowa. Piana lekko osadza się na szkle.
Zapach nie napawa zbyt wielką euforią. Jest delikatniejszy niż w przedniej grudniowej edycji, zdominowany przez owoce: śliwkę, czerwone jabłko, karmel, rodzynki, a może nawet winogrona. Niestety w zapachu brak jest kawy. Czekolada pojawia się dopiero po ogrzaniu piwa. Doznania zapachowe są zdecydowanie uboższe, niż to, co oferuje poprzednia edycja Grudniowego. Niestety aromat alkoholu mimo swojej subtelności jest wyczuwalny.
W smaku również brak rewelacji. Przede wszystkim, mimo większego ekstraktu niż poprzednia edycja Grudniowego, pełnia dwudziestkidwójki wydaje się niższa. Co prawda jest ona nieco większa niż w zwykłej osiemnastce ale to zdecydowanie za mało. Początkowo w smaku również owoców nie brakuje, choć wyraźniejszy jest karmel, rodzynki a nawet można doszukać się wanilii. Finisz nie przypomina tego, co zaoferował nam Grudniowy w wersji 18%. Ogólnie jest słodko, lekko owocowo odrobinę czekoladowo i goryczkowo. Goryczka zbudowana jest na paloności słodu i niestety nieułożonej (!) nucie alkoholu. To zaskakujące, że w tak wyleżakowanym piwie alkohol jest tak mało przyjemny. Nasycenie piwa jest niskie, jednak odrobinę wyższe niż w edycji 2011/2012.
Muszę przyznać, że Porter Grudniowy w wersji o ekstrakcie 22% rozczarowuje. Poprzednia 18% wersja postawiła tak wysoko porzeczkę, że 22-ka nawet nie była w stanie do niej doskoczyć, a do przeskoczenia ma naprawdę daleko. Widać też jednoznacznie, że niedopracowany porter nie zostanie cudownie uzdrowiony przez sam fakt leżakowania. Cena również cudów nie uczyniła. Paradoksalnie, wyelżakowany porter za co najmniej 40 zł za litr, o ekstrakcie 22% nie odstaje mocno jakością od piwa, które kosztuje około 10 zł za litr. Wniosek nasuwa się sam lepiej wybrać sobie ulubione portery i poddać je procesowi leżakowania lub liczyć na to, że kolejne edycje będą dużo lepsze, a ta była tylko wypadkiem przy pracy.
Jako piwosz bardzo szanuję fakt poświęcania przez Ciechana części swoich mocy produkcyjnych na leżakowanie piwa. Z drugiej, jako konsument nie mogę z tego powodu dać z automatu Ciechanowi dyspensy za piwo słabe, lub w tym wypadku niezadowalające. Mam, zatem nadzieję, że Ciechan będzie dalej leżakował swoje portery, z tym że bardziej zadba, o jakość piwa przed procesem leżakowania.
Dodaj komentarz