Mówimy witbier- myślimy Hoegaarden. Czy można napisać coś odkrywczego o piwie, które znają wszyscy piwosze? Będzie ciężko. Historię powstania belgijskiej pszenicy przedstawił Wam Piotrek. Ja ograniczę się do zaprezentowania profilu piwa, które od lat uchodzi za synonim wita. Pisząc o dumie Celisa jak bumerang powraca temat przejęcia marki przez InBev. Przeważa opinia, że piwo wraz z przejściem pod skrzydła koncernu i zmianą miejsca warzenia z Hoegaarden na Jupillera, straciło wiele ze swojego niepowtarzalnego smaku. Moim zdaniem w tym przypadku działa syndrom „Żywego”, taka nazwę uknułem na prywatny użytek. Otóż piwo Żywe kiedyś uważane było za najlepszy niepasteryzowany strong lager. Z czasem noty zaczęły się obniżać, aż doszliśmy do momentu, w którym większość piwoszy twierdzi, że to trunek średni. Winą obarczono browar, który rzekomo zepsuł piwo. Niewiele osób bierze pod uwagę fakt, że zarówno Żywe jak i Hoegaarden było prekursorem swojego gatunku. Jeszcze parę lat temu nikomu nawet się nie śniła możliwość wyboru spośród kilku witbierów. Obecnie możemy sobie powybrzydzać wśród kilku różnych piw. To nie Hoegaarden się zmienił, po prostu wyrośli mu poważni konkurenci. Wskrzeszona legenda spełniła swoje zadanie, przywróciła modę na wita. Ten wspaniały trunek jest warzony w niemalże każmy europejskim kraju od Ukrainy po Hiszpanię.
Marka Hoegaarden w chwili obecnej to kilka rożnych piw. Są wśród nich trunki owocowe, bejgilskie ejle i klasyczne wity. Zajmiemy się tym najbardziej znanym: Hoegaarden Wit. Piwo zawiera 4,9 % alkoholu przy nieznanym ekstrakcie. Winno być podawane schłodzone ale temperatura 2-3 stopnie, jaką podaje producent wydaje mi się nieco za niska. Tradycyjny rytuał serwowania Hoegaarden przewiduje charakterystyczną sześciokątną szklankę zwaną Tumbler i plasterek cytryny położony na pianie. Jak widać na zdjęciu, cytryny położyć się nie udało.
| Browar: InBev Belgia
| Nazwa: Hoegaarden (ekst. b/dwag. alko. 4,9 % obj.)
| Gatunek: witbier
| Metka: cena 7,4 zł
Opakowanie: Etykiety i butelki zmieniają się dość często, jak to zwykle w piwach koncernowych. Obecna wersja, moim zdaniem wypada bardzo dobrze. Zachowano minimalistyczną konwencję graficzną a zmieniono kolorystykę, stalowo szary zastąpiono słomkowym. Kapsel od lat w prawie niezmienionej formie.
Kolor: Słomkowo- żółty, intensywny.
Piana: Tragedia, co ja będę pisał spójrzcie na zdjęcie.
Zapach: Średnio intensywny o cytrusowo- kolendrowym zacięciu, wraz z ogrzewaniem aromat ziołowy się uwypukla.
Smak: Wyobrażam sobie, że stracenie dziewictwa z Hoegaarden może zachwycić ;). Ten styl ma w sobie piwną magię. Już o tym kiedyś pisałem ale nie znam osoby, której wit by nie smakował. Niestety im bardziej w las tym gorzej. Hoegaarden, owszem posiada wszystkie cechy belgijskiej pszenicy. Lekko pikantny ziołowy smak, przyjemną orzeźwiająca cierpkość cytrusów i pszeniczną aksamitność. Niestety wszystko to jest jak ulubiony t-shirt po latach użytkowania, sprane, wyblakłe i mało wyraziste. Wciąż jest to piwo dobre, niestety daleko mu do wybitności.
Podsumowanie: Z Hoegaarden jest jak ze szkolnymi lekturami, trzeba znać ale w domowym zaciszu każdy czyta/pije coś ciekawszego. Ja go w ogólnie nie kupuje, na pewno nie jest kwestia średniego smaku, po prosty na rynku w tej cenie są piwa dużo lepsze. Chociaż w kwestii wita jestem … mało tolerancyjny. Ten styl, z racji absolutnej fascynacji mojej żony, jest stałym gościem w naszej lodówce. Pijąc różne wersje i wariacje witbiera człowiek zyskuje odpowiedni dystans do legendy.
Ocena:
27 października 2011 at 19:46
Od tego piwa zaczęła się moja fascynacja tym stylem i mam z nim wiele miłych wspomnień. Z racji dostępności i przystępnej ceny często sięgam po Obołona Białego. Ostatnio spłodziłem coś w tym stylu :) o czym mam nadzieje również na smakach piwa będzie trochę szerzej napisane :)
27 października 2011 at 19:51
No ba pewnie, że będzie :) Kto jeszcze nie wie tek musi koniecznie zapamiętać i w miarę możliwości spróbować, u Michała w tankach dojrzewa wit inspirowany oryginalną recepturą Celisa
27 października 2011 at 19:58
Bartek, czytałeś ten tekst przed wciśnięciem – „opublikuj”? ;) Straszna ilość pogubionych wyrazów, literówek, itp.
Co do Hoegaardena, to wiele zyskuje pity w 0,5L ciężkiej szklanicy (waży 1 kg) i z plasterkiem lub 1/8 cytryny, najlepiej lany. Wydaje mi się, że Hoegaarden jest lepszym witem, niż Paulaner weizenem. ;)
23 grudnia 2016 at 07:39
Zastanawiałem sie czy nie kupić np Franziskanera ale piwo robi robotę.
27 października 2011 at 20:26
Tomek śmiało mogę powiedzieć że czytałem ;) ale śpieszę wyjaśnić jak dział mózg dyslektyka. Ja wiem co chcę napisać, w trakcie pisania robię 17 tysięcy błędów. Kiedy czytam ponownie tekst to wiem co chciałem napisać i wg. nie widzę tych literówek ;)) czytam i nie widzę. Jeszcze pół-biedy z ortografami bo te podkreśla mądra maszyna, ale literówki, zamiany liter i ogonki, to jakaś magia jest. Dlatego lubię jak ktoś zwraca uwagę mam nikłą szansę na poprawę.
A wracając do meritum ja sobie wyobrażam, że ono smakuje lepiej. Każde piwo ma swój czas i miejsce a rytuał serwowania ma ogromne znaczenie. Hoegaarden z kija w kwadratowej szklance z cytryną, w dobrym towarzystwie jest wyborny.
1 stycznia 2012 at 14:44
czytam te bzdury i mnie szlag trafia kim jest ten ktos co tak ocenia te piwa?????czy pil zakazxany owoc?napewno tak a judasza zapewne tak !i wciaz tesknie za tymi piwami tak samo jak za warmiakiem z kormorana!!!!!!oszukujecie konsumentow!!!!!pinta wcale nie jest taka coool!prawie poltora funta za piwo!!!!
1 stycznia 2012 at 16:16
Cena nigdy nie była i nie będzie kategoria wpływającą na oceny piwa, jeśli 6 zł to dla ciebie za dużo to nie kupuj. Wymienione przez Ciebie piwa są dużo droższe. Komentuj też z większą uwagą i przywiązaniem do poprawnej pisowni bo ciężko się to czyta. Do reszty twojej wypowiedzi mogę się odnieść jeśli podasz jakieś argumenty.
18 listopada 2014 at 21:57
Piana Ci nie wyszła, bo nie zastosowałeś się do zaleceń dot. temperatury serwowania. Gdybyś schłodził to piwo do 3 stopni i przelał je do tumblera (bądź szklanki tumbleropodobnej) zamiast do pokala, to miałbyś pianę sztywną jak ubite białko. W dodatku trzeba też wiedzieć jak przelewać to piwo; odpowiednia wideo-instrukcja znajduje się na stronie producenta.
Jeżeli browar poświęca czas i energię i podaje do wiadomości wszystkie te informacje nt. sposobu serwowania, to znaczy, że wie o czym mówi i nie ma co kombinować że „[temperatura] wydaje mi się nieco za niska”.
23 grudnia 2015 at 19:49
U mnie piana mega prawie jak w grodziskim pewnie zależy od partii
21 marca 2016 at 13:16
Cóż. Piwo przyzwoite. Z etykiety wywnioskowałem, że importowane jest z (sic!) Nowej Zelandii przez jakąś polską spółkę. Że komuś się to opłaca… Cena moim zdaniem kosmiczna (13 zł za 0.75). Nie widzę nic złego w wydawaniu ponad 10 zł za pół litra złotego trunku, ale jakość piwka pozostawia wiele do życzenia. W każdym razie to i tak jeden z najlepszych pszeniczniaków jakie sa dostępne w normalnych polskich sklepach.