Dobra, Blog Day za nam pora wrócić do rzeczywistość. W drodze powrotnej z Poznania dużo myślałem nad sobotnią imprezą i nad tym jak ją podsumować. Jakkolwiek widzę kilka obszarów do poprawy, to na usta cisną mi się słowa „było świetnie”, głównie dzięki Pilsnerowi Urquelowi. Impreza ma olbrzymi potencjał, którego nie możemy zmarnować. Pomysły i sugestie są rożne ale w jednym się zgadzamy, piłka jest po naszej stronie. O tym skąd u mnie taki napływ optymizm, przeczytacie w dalszej części tekstu.
Po pierwsze: Temat
Piwo! Niby nic wielkiego, w końcu wszyscy o nim piszemy. Ale czy zdajecie sobie sprawę jakim ewenementem był to forum? Patrząc z boku nic wielkiego, paru gości (i jedna kobieta) pod egida Pilsnera pogadało sobie o piwnym blogowaniu. Ja zaś uważam, że organizacja tego forum to cud. Nie powinniśmy mieć złudzeń, stanowimy malutki wycinek blogosfery, może 0,5%, może mniej. Gdyby zliczyć do kupy nasze miesięczne odsłony, zapewne będzie ich mniej niż w czasie „dobrego” tygodnia np. na takim AntyWeb-ie. Dla czego więc poza ogólnopolskim forum w Gdańsku, które odbędzie się za dwa tygodnie, to właśnie piwna blogosfera doczekała się dedykowanej imprezy? Nie mają jej Szafiarki, nie mają kolesie od gier i elektroniki. Powód jest prosty – pieniądze. Prawie każdy pije piwo, statystyczny rodak wypija go 92 litry. Jak łatwo obliczyć, wydaje na tę przyjemność blisko 500 zł. To daje w sakli całego kraju olbrzymie pieniądze, ma których (małej części ale jednak) łapę trzymają piwni blogerzy.
Po drugie: Władcy gustów
Stwierdzeni nieco przesadzone (wszystkim znana jest blogerska megalomania:)), ale zawierające ziarno prawdy. To my po części kreujemy gusta naszych czytelników. W czasie dyskusji moderowanej przez Tomka, Marcin Chmielarz stwierdził, że dla czytelników znacznie obiektywniejsza będzie ocena uśredniona, jaką możemy znaleźć np. na forum Browar.biz. Nie zgadzam się z opinią Marcina, czytelnicy szukają autorytetów. Podstawa pracy blogera jest zaufanie i wiarygodność, jeśli spełniamy te warunki nasz głos będzie znaczył więcej niż statystyczna średnia wyciągnięta z setki anonimowych opinii. Oczywiście wiąże się to nierozerwalnie z odpowiedzialnością za ferowane wyroki, ale ten tema wymaga oddzielnego wpisu, który zapewne niebawem popełnię.
Po trzecie: Frekwencja
Piwni blogerzy pokazali klasę. Największa obawa jaką żywiłem przed imprezą został rozwiana, zjawiliście się tłumnie i chwała Wam za to. Mimo tego, że niektórzy musieli przebyć sporo kilometrów i tak wykazali chęć wzięcia udziału w forum. Co wymaga podkreślenia, bo przyjazd do Poznania wiązał się z kosztami. Zabrakło dosłownie kilku osób, które zatrzymały niespodziane okoliczności lub dużo wcześniej zaplanowane obowiązki.
Po czwarte: Dyskusja
Mamy rożne zdania i potrafimy ich bronić. Dyskusja była chyba najciekawszą częścią spotkania, na pewno najbardziej żywiołową. Warto wspomnieć o kilku tematach, moim zdaniem znaczących dla blogowania o piwie.
Ja lansowałem tezę o potrzebie specjalizacji blogów i konieczności obrania sobie własnych strategi pisania o piwie. Parafeazując hasło piwowarów domowych „Pisz ciekawie i indywidualnie- albo giń”. Życzyłem sobie profesjonalizacji cześć z nas, co spotkało się z zarzutami o chęć komercjalizacji własnej pasji. Nie widzę w tym problemu. Wiele kontrowersji wywołało też stwierdzenie o potrzebie nabywania specjalistycznej wiedzy, które zostało wrzucone do jednego koszyka ze specjalizacją języka i zawężaniem grupy czytelników. No cóż, wypada mi tylko powtórzyć, trzeba wiedzieć czym jest DMS i skąd się bierze, ale nie trzeba poruszać tego tematu w każdej ocenie. Profesjonalizacjii specjalizacji dotyczył ciekawy wykład Masona o tym, że piwne blogi mogą być źródłem wiedzy fachowej. Brakuje naszej blogosferze trochę „okrzepnięcia” ale tezy Marcina są słuszne. Sam je zresztą wprowadza w życie tworząc Portery.pl
Bardzo ciekawą kwestie podniósł Tomek Rogaczewski i Tomek Kopyra. Postulują oni zmianę języka i pomysłu na recenzje piwa. Kopyr podsumował to stwierdzeniem „Nie bądź piwnym Vaderem nie mów, że piwo jest niedobre tylko powiedz co w nim Ci nie pasuje.” Tomek postulował wzięcie przykładu z „winiarzy”, którzy piszą i mówią o swoim trunku dobrze nieznacznie tylko punktując wady sensoryczne. Trudno się z tym nie zgodzić, mamy taką tendencje do krytykowania wszystkiego a wady najłatwiej wytknąć. A przecież w ten sposub działamy na niekorzyść własnej branży.
Jeśli jesteśmy już przy ocenianiu piwa, to na tę tematykę narzekał Docent. Przywołując wtórność i brak inwencji takich wpisów. Inne zdanie miał Browarnik Tomek, słusznie moim zdaniem broniąc koncepcji oceniania piwa. Sam mam podobne zdanie, część zainteresowania branży piwowarskiej blogami wynika właśnie z tych ocen.
Piwny Turysta w krótkich i konkretnych słowach wytknął błędy w działaniach PR rodzimych browarów. Przekazał też swoja opinie o tym jak powinny wyglądać kontakty z blogerami i osobami zainteresowanymi piwem. Ze swojej strony mogę zapewnić, że przedstawiciele trzech browarów, którzy znaleźli się na sali pilnie słuchali wytycznych Marcina.
To tylko wycinek dyskusji, która była niezwykle ciekawa i pouczająca. Po części oficjalnej przeniosła się ona do Setki, gdzie miała miejsce impreza z AleBrowarem oraz premiera Angielskie Śniadania od PINTY. Warto było być w Poznaniu i wiem, że pojawię się tam za rok. Dzięki wszystkim za spotkani i możliwość wymiany poglądów. Kogo zabrakło, ten musi się poprawić w przyszłym roku, mam nadzieję, że będzie jeszcze ciekawiej i profesjonalniej.
Bartek Napieraj
[nggallery id=69]
1 października 2012 at 19:12
Zgadzam się z Tobą w 100%. Spotkanie było potrzebne, nie tylko aby zbadać stan dzisiejszej blogosfery piwnej ale i sam fakt poznania siebie na wzajem wzmocni nasze wspólne działania.
Co do samego „kongresu” to zabrakło mnie więcej panelu dyskusyjnego, bo jak sam na pewno zauważyłeś tematów do omówienia było sporo, a dyskusja trwała by w najlepsze jeszcze przez kilka godzin (może w następnej edycji będzie więcej czasu przeznaczonych na panel). Co do słów Docenta, które chyba wzbudziło najwięcej emocji. W trakcie trwania samego Blog Day w ogóle się z nim nie zgadzałem,, jednak na chłodno po części ma rację. Szerzenie kultury piwnej jest ważne, a najlepsze miejsce to pub, gdzie piwo lane jest z beczki, gdzie jest przyjemna atmosfera, gdzie poznaje się ludzi, którzy również kochają piwo. Jednak jest jedno ale i to duże ale. Nie każdy ma możliwość pojechać na premierę nowego piwa, czy to do Poznania, Wrocławia, Łodzi, Krakowa czy Warszawy. Dla niektórych (przynajmniej dla mnie) takiej możliwości nie ma. Większość piw jakie opisuje, kupuję za pośrednictwem sklepu internetowego, gdyż w moim mieście takiej możliwości nie mam i chyba w ten sposób (tak mnie się wydaje) pokazuję ludziom, którzy nas czytają, że można dostać inne piwa, o których normalnie nigdy nie słyszeli (tak, tak są takie miejsca – Koszalin jest jednym z nich).
Wracając do tematu, zgodzę się z twierdzeniem, że dosyć mocno oceniamy piwa, wpływając na świadomość naszego czytelnika, ocena powinna być subiektywna, a niekiedy wychodzi obiektywna do czego sam się przyznaje.
Liczę, że za rok spotkamy się ponownie i będziemy cieszyć się, że założenia jakie sobie postawiliśmy zostały spełnione, a nasi czytelnicy będą zadowoleni z materiałów jakie im zaprezentowaliśmy :)
Pozdrawiam
1 października 2012 at 19:36
Jak rozumiem misją blogów jest szerzenie i propagowanie kultury zróżnicowanego, dobrego piwa. „Blogi butelkowe” mogą promować dobre piwo ale to jest początek. Rozumiem, że uwagami na temat piwa można wymieniać się w internetowych komentarzach jednak nic nie zastąpi bezpośredniej wymiany poglądów przy porządnym lanym piwie…I może dzięki pokazywaniu, że jest zapotrzebowanie na piwne wydarzenia, na spotkania przy lanym piwie przyczynimy się do zmiany nędznego obrazu krajowej gastronomii…
1 października 2012 at 20:15
Nie zgadzam się co do pozytywnego nastawienia wobec ocenianych piw. Powinno być jak najbardziej zdystansowane (wiem, że czasami się nie da, bo marka czy cena już podświadomie wywołują określone oczekiwania) – bez taryfy ulgowej. Czyli jeśli piwo jest do bani to powinno zostać odpowiednio podsumowane, bo ludzie zarabiają ciężko pieniądze, żeby móc je kupić, więc to producent ma ich zadowolić a nie na odwrót. Inna rzecz, że gusta są różne, a największą sztuką jest wdepnięcie piwa w błoto, ale w taki sposób, że czytelnik po opisie mógłby stwierdzić, że jemu akurat taki profil aromatyczny czy smak jak najbardziej by odpowiadał.
1 października 2012 at 21:04
Nie codzi o to żeby mieć nastawienie lub komuś popuszczać tylko żeby skupiać sie na pozytywnych a nie negatywnych. U nas często jedzie sie po bandzie po piwach średnich lub nawet ponad przeciętnych. Można napisać: to piwo ma mocne przyjemne aromaty słodowo- zborzowe niestety zakłócony DMS-Em ocena 3,5 na 6. Można też: masakra jakie warzywa, tragedia widać oszczędzają w tym browarze na prądzie, wstyd Panowie 3,5 na 6. Moim zdaniem to znacząca różnica, potem ktoś pije i myśli no całkiem niezłe piwo dlaczego zostało tak pojechane.
1 października 2012 at 21:38
Jak piwo ma pozytywne strony, to oczywiście że należy je wymienić. Ale są piwa w których ja się żadnych pozytywów nie mogę doszukać, a jeśli nawet, to nieznacznych. A skupianie się na pozytywach w złym piwie moim zdaniem nosi znamiona przymykania oka. Opis powinien wiernie oddawać rzeczywistość przefiltrowaną przez własny gust, i na tym powinniśmy się skupiać – a nie odgórnie na pozytywach (bądź też negatywach). Przy czym nie da się uniknąć sytuacji, w której nawet piwa z Ediego czy Volt komuś będą bardzo smakować i ten ktoś będzie bardzo rozczarowany nieprzychylnym opisem ;)
No i jest jeszcze jedna kwestia. Jak piwo jest absolutnie denne, to łatwiej popuścić wodze fantazji i je w śmieszny sposób zmasakrować.
1 października 2012 at 21:51
Ja pisze o piwie średnim lub ponad przeciętnym jeśli w takowym skupiają sie tylko na wadach to moim zdaniem to jest błąd. Równie często jak konfabulacje zdarzają sie sytuacje kiedy są same wady w piwach naprawdę niezłych.
1 października 2012 at 21:42
Jak czytelnik wypije takie zjechane piwo i uzna że jest dobre, to dany bloger straci w jego oczach wiarygodność. A tego raczej nie chcemy. Dla przeciętnie zorientowanego piwosza-czytelnika wady nie będą odrzucające, jeśli nie będą tak ewidentne, że piwo nadaje się wyłącznie do zasilenia kanalizacji.
Ale co ja tam wiem ;). Siedzę sobie w swojej małej niszy i jaram się historią ;)
2 października 2012 at 08:17
Tylko, że często taki czytelnik to jest wielce oburzony nawet jeśli się cokolwiek złego napomni o jego ukochanej Perle czy Łomży. ;)
4 października 2012 at 18:07
Siedzisz w niszy czy nie niszy, ale obiektywizm jest bardzo trudny i to nie podlega dyskusji. Przykładem bardzo trudnego do obiektywnej oceny może być najzwyklejszy Dunkel (nie mylić z dunkelweizenem). Piwo które z opisu brzmi bardzo ciekawie, ale ze wszystkich które piłem (głównie niemieckie) są piwami bez charakteru, słodkawymi z minimalnymi oznakami goryczki. Zazwyczaj są dość jednowymiarowe. Każda wada praktycznie wystaje z tego piwa. Patrząc na to w przez pryzmat małej (jak dla mnie) pijalność tego piwa, i choćby minimalnymi wadami, tworzy się coś co większość z nas by „pojechała”. A przecież to w sumie zazwyczaj są stylowe piwa :) Wiem, wiem podałem bardzo skrajny przypadek, ale taka jest prawda. Tak bardzo jesteśmy spragnieni GENIALNYCH piw, że nasze rozczarowanie własnie przelewamy na negatywny opis. A ja jestem jednak zwolennikiem neutralnego podejścia, opiszmy mocne strony, walory zbliżające dane piwo do stylu, a jak są wady wypiszmy je, nie kończąc wypowiedzi słowem SYF (oczywiście wyjątki się zdążają).
5 października 2012 at 07:39
Obiektywizm jest mitem. Obiektywnie to można powiedzieć np. że piwo jest w brązowej butelce, etykieta jest biała, podać parametry i jeśli ktoś ma odpowiednie szkło i wzorzec określić barwę w skali EBC. Cała reszta to już subiektywna ocena, zależna od wielu czynników o których mówił skitof.
Może zamiast gładzić po główce kiepskie piwa nie brać się za ich opisywanie, jeśli chcemy aby przekaz bloga był pozytywny?
Porównywałeś nas do winiarzy. Czy wśród winiarzy też zdarzają się takie kwiatki jak piwo podwójnie chmielone praktycznie bez goryczki? Pszeniczne, które z weizenem nie ma nic wspólnego? Czy producenci wina w tak bezczelny sposób okłamują klientów?
5 października 2012 at 08:37
W przytaczanych przez Ciebie przykładach jest mocna skrajność :) przykład podwójnie chmielonego sam wiesz nie musi oznaczać dużej ilość goryczki, tak jak dwusłodowe nie oznacza że jest słodkie ;-) ja mówię cały czas o średnich piwach które potrafimy zabić w 2 słowach, bo oczekiwania nam się nie pokrywają z tym co pijemy. Wyobraź sobie, pijesz wytrawnego stouta, i wszystko byłoby pięknie,ale piwo ma dużo ciemnych owoców, i jest bardzo czekoladowe, i mało gorzkie. Generalnie bardzo pijalne no ale nie w stylu. Dlaczego nie napisać że to dobre piwo tyle że się producentowi nazwy pomyliły.
Co do winiarzy… pewnie dużo lepiej niż u nas nie jest. Siarkowanie wina, zapach obory, czyli brak higieny przy produkcji,, nieprawdziwa zawartość cukru i alkoholu, itd. itd.
1 października 2012 at 22:49
Może i blogi „butelkowe” to dopiero początek, ale dobrze wiemy na jakim poziomie jest wiedza przeciętnych konsumentów. Oni dopiero zaczynają świadomie picie. Dlatego wydaje mi się, że odejście od tego Naszego „chłamu” nie może nastąpić tak drastycznie jak chciałby tego Docent.
2 października 2012 at 09:01
Według mnie struktura spożycia piwa wszędzie jest podobna, zdecydowana większość konsumentów sięgnie po masówkę. Dobre piwo będzie wybierane zawsze przez mniejszość. I ta mniejszość jest już w pewien sposób ukształtowana. Właśnie pod tym kątem oceniam obecny stan krajowej blogosfery. Nie postuluję likwidacji blogów „entry level”, niech one będą. Ale potrzebny jest większy udział blogów dla zaawansowanych.
4 października 2012 at 14:30
No to dajesz :). Anglojęzyczne blogi czytujesz, więc masz na czym się wzorować. Wysmarujesz kilka felietonów, nasze kółko wzajemnej adoracji to skomentuje i rozpropaguje na swoich blogach.
4 października 2012 at 14:39
Ja nie prowadzę bloga publicystycznego, opisuję tylko miejsca i wydarzenia :P
4 października 2012 at 14:40
Zawsze możesz założyć kolejny blog. Masz wprawę w multiblogowaniu :)
4 października 2012 at 14:46
Mam pewną koncepcję ale czas nie jest z gumy :P