Kruk, Rekin, Borsuk, a teraz… Kangur! A dokładnie:
Kangaroo – australian amber ale single hop: galaxy.
Jednym słowem: bursztynowe ale chmielone jedną odmianą chmielu: właśnie australijskim Galaxy.
To kolejne piwo od duetu, którego piwnym maniakom nie trzeba już przedstawiać, ale zawsze może do nas dołączyć ktoś nowy, tak więc dopełnię formalności:
Wojtek Frączyk – właściciel i piwowar w Browarze Domowym Widawa w Chrząstawie Małej
oraz
Tomasz Kopyra (Kopyr) – animator kultury piwnej, utytułowany piwowar domowy, certyfikowany sędzia PSPD, a wreszcie notoryczny uczestnik tej kolaboracji.
13.X.2012 o godzinie 16.30, we wspomnianym już miejscu nastąpiła premiera Kangura. Jak zwykle była oprawa – flaga Australii oraz dedykowane koszulki. Nadmienię, że ze wszystkich doskonałych grafik na piwach kolaborantów ta podoba mi się najbardziej – przedstawia bowiem tytułowego zwierzaka w konwersji kojarzącej się ze sztuką Aborygenów, ale też z „galaktycznością” użytego chmielu – kangur wygląda jak jakiś niesamowicie skomplikowany gwiazdozbiór.
Przejdźmy do szczegółów: jest to piwo górnej fermentacji, niepasteryzowane, uwarzone ze słodów jęczmiennych (Pale Ale, Crystal) oraz pszenicznego. Fermentowane na drożdżach S-04. O chmielu już pisałem ;)
| Ekstrakt: 12,5°, 5% alk.
| Opakowanie: butelka 0,33l, bezzwrotna
| Etykieta: opisana powyżej, ma doklejoną cenkę z datą „najlepiej spożyć przed”
Piana: gęsta, drobniutka, średnio obfita. Nie jest śnieżnobiała, dość długo się utrzymuje i nie oblepia szkła.
Kolor: bursztynowy, opalizujący, pod światłu jakby wiśniowo/czereśniowy, piwo nie jest klarowne.
Zapach: kusi owocami, ale tymi, które poznaliśmy w Sharku. Tutaj jest subtelniej, inaczej. Aromat jest bardziej złożony, zachęcający do drugiej rundy. Jest owocowy, ale te owoce to brzoskwinia, morela, w moim personalnym odczuciu byłą tam nutka ziemistości, takiej kojarzącej się z lasem sosnowym… Ogólnie – cudowne zaproszenie do dalszej degustacji.
Smak: i tutaj zaczyna się bogactwo tego piwa. Pełnia smaku, zwieńczona fantastyczną goryczką, komponującą się ze średnim wysyceniem. Goryczka nie powala jak w Sharku, jest raczej stworzona do smakowania, delektowania się nią. Pozostaje w ustach na długo po przełknięciu i dzięki temu wręcz zachęca do poczekania przed kolejnym łykiem.
Ogólnie jest to wg mnie niesamowicie udane piwo. Nie jest bezkompromisowe, ekstremalne – jest absolutnie genialnym połączeniem siły goryczki i smaku, przy zachowaniu tak ważnego dla wielu osób balansu.
Żeby nie było: to piwo jest ciągle bardzo mocno chmielone wg wszystkich komercyjnych standardów – oceniam je wg własnych preferencji ;) Mimo to jest fantastyczną bramą do odkrywania rozkoszy pozyskiwanych z chmielu.
Ogólnie: trzeba pogratulować obu kolaborantom zapału i ciągłej chęci częstowania nas czymś nowym, lepszym, ciekawszym. Aż nie mogę się doczekać następnej premiery.
14 października 2012 at 22:23
W wersji beczkowej piana pięknie krążkowała.
14 października 2012 at 22:57
To prawda, nieco zdziwiło mnie to w butelkowej….
14 października 2012 at 22:59
Mam nadzieję, że i tego piwa uda mi się w Łodzi spróbować :)
14 października 2012 at 23:29
Kangura probowalem w SeTKa pub w Poznaniu. Co o nim mysle? Spodziewalem sie czegos wiecej, czegos lepszego… Zacznijmy od wygladu. Pomimo odstania beczki 2 dni, piwo bylo strasznie metne. Kolor ciemny bursztynowy, ok. Zapach. Wyczuwalna apteka, gdzies takze kiszona kapusta. Chmiel wyczuwalny, kiepsko, aromatu to to piwo oszalamiacego nie ma. W smaku piwo tez mnie nie zaskoczylo. Smak zdominowany przez chmiel (smak granulatu swiezo otwartej paczki), jak dla mnie za malo charakteru slodow… Brak balansu chmiel-slod… Ocena 2.5/5…
Poczekam pare dni, niech beczki troche poleza w chlodni i zrobie nastepne podejscie… Mozliwe, ze potrzebuje wiecej po prostu wiecej czasu… Ale i tak sie ciesze. Zawsze to jakies nowe piwko, cos innego, cos sie dzieje… Z niecierpliwoscia czekam za kolejnym… Pozdro
28 października 2012 at 16:27
Nie miałem okazji próbować jeszcze niczego z dorobku wyżej wymienionego duetu. Bardzo żałuję, bo śledzę dokonania Tomasza Kopyry na YouTube’e i im dłużej je ogłądam tym bardziej cieknie mi ślina na myśl o spróbowaniu borsuka, kruka i całej reszty wesołej ferajny. Jak bardzo owocowy jest kangur? Pytam, bo jak na powściągliwego ale to chyba szału w tym temacie nie ma. Choć, z recenzji wynika inaczej…