Za oknem zima. Śniegu nawaliło sporo, no, może nie jak na obrazku poniżej, ale zawsze trochę. Tyle, że moje niskopodwoziowe psy przychodzą do domu oklejone w ten biały puch (co już nie jest takie fajne), a poranne przygotowanie auta zajmuje mi jakieś 3 minuty. W takich to okolicznościach przyrody chciałem zabrać się za degustację jakiegoś ambitnego stylu na zimę. Jakiś porterek? W ogóle coś > 19 % ekstraktu brzmi dobrze. Ostatecznie jednak zafundowałem sobie powiew lata… radlerem. A właściwie dwoma – na tapecie są bowiem dwa Corneliusy: Banan i Cytryna. A co! Na pohybel zimie! :)

napadło...

napadało…

Dlaczego w ogóle sięgam po takie wynalazki? Ano przyznam się Wam, że czasem lubię sobie urozmaicić życie. Pewnie, nie ma to jak goryczka, nawet z diacetylem, nie ma to jak zniewalający aromat amerykańskich chmieli, tudzież złożone nuty dobrego porteru – ale czasem można zaszaleć. Tym bardziej, że Sulimar wypuścił już jednego absolutnie genialnego (w kwestii orzeźwienia) radlera – czemu więc nie sprawdzić dwóch nowych?

A żeby wciągnąć się w nieco letni i przyjemny nastrój zaserwowałem sobie jeden z lepszych kawałków RHCP – Dani California. Co i Wam polecam ;)
http://www.youtube.com/watch?v=Sb5aq5HcS1A

Muzyka jest, czas na piwo. Etykiety opiszę jak dobry snajper: dwie za jednym strzałem: są ok. Nie powalają, ale trzymają poziom, do którego przywykliśmy. Zmienia się kolor, który nawiązuje do danego owocu, pojawia się sam owoc na środku oraz na krawatce. Dedykowane kapsle ładnie dopełniają całości. Jedyne, co im mogę zarzucić, to to, że kontra jest mało czytelna przez te poziome linie.

Cornelius Banan

Cornelius Banan

Co dalej? Zacznijmy od Banana. Mimo trwającego jakiś czas postoju piwo jest mętne – jak dobra pszenica być powinna. Przy przelewaniu do szklanki mocno się pieni, ale piana nie jest trwała. Średniej wielkości bąbelki szybko redukują się do cieniutkiej warstwy – tak zostaje już do końca degustacji. Za to zdecydowany minus – pszenica ma mieć pianę i kropka. Kolor bardzo jasny, słomkowy.

Zapach: przyjemny. Obecny w pszenicy zapach bananów jest mocniejszy, ale nie nachalny. Sugeruje w sobie pewną słodycz, ale też nie przesadzoną – nie pachnie jak ulepek. Jest to raczej zapach bananowej pulpy, niż świeżego banana (jak ktoś robił wino z bananów to wie o co chodzi).

Smak: szczerze? Trochę jak mocniej gazowane, piwno-pszeniczne frugo. Słodkie, dla mnie za słodkie. Wyczuwalny banan, wyczuwalny smak piwa pszenicznego, brak goryczki. Na finiszu lekko kwaśne, odpala ślinianki. Wysycenie mniejsze niż normalnie spotykane w pszenicach, ale na poziomie dobrym dla orzeźwiającego, letniego napoju. Mimo, że jest słodkie, to nie powoduje pewnego określonego odruchu, jest bardzo pijalne. Lekkie, 3% alkoholu, z dodatkiem 11,35% soku bananowego i fruktozy. Ekstraktu jak pisałem – nie podano.

Czy mnie powaliło? Nie. Grejpfrutowe wg mnie jest lepsze, bardziej wyraziste. Ale czy wypiłbym je w upalny dzień? Jasne. Z przyjemnością.

Na koniec metryczka:
| alkohol: 3%
| ekstrakt: nie podano

Podsumowując, nie jest to najlepszy wynalazek z Piotrkowa Trybunalskiego, ale też nie najgorszy. W praktyce zaczynam cenić ten browar za te smakowe napoje. Robią je dobre i tego się trzymają. Paradoksalnie jednak piwa im wychodzą średnie. Ten dostaje 3,5 kufla. Dostałby 4, ale za brak piany muszę coś urwać. No muszę.

3-5

Cornelius Cytryna

Cornelius Cytryna

A teraz Cytryna. Piana jak w poprzedniku, kolor odrobinę mniej nasycony – nie ma się nad czym rozwodzić.

Zapach: ładnie cytrynowy, silny. Nie jakoś potwornie chemiczny, ale za to przyjemnie „podszyty” bananowymi nutami z pszenicy. Nie ma w nim zapowiedzi słodyczy.

Smak: uh, mocne uderzenie cytryny, takiej lemoniadowej, podszytej słodyczą, ale zdecydowanie przyjemnej. Jest aż na granicy cierpkości, nie wykrzywia twarzy, ale jest bardzo wyczuwalny. Niestety, w ten sposób przykrywa piwno-pszeniczne nuty (które gdzieś tam są, ale baaardzo daleko). Finisz zdecydowanie kwaśny, ta kwaskowatość utrzymuje się po przełknięciu. Blisko mu do grejpfruta  Wysycenie wyższe niż w bananie, potęguje jeszcze to doznanie. Cytryna ma w odniesieniu do poprzednika zdecydowanie większy potencjał „orzeźwiający”, chociaż niższy „piwny”. Bardzo pijalny, obawiam się, że w srogim upale można wypić niemal duszkiem ;)

I metryczka:

| alkohol: 3%
| ekstrakt: 12,5% (nie wiem czemu nie podali na kontrze w przypadku Banana)
| zawartość soku: 3% (musieli dać sporo wody)

Ocena :3,5 – znów byłoby 4, gdyby nie piana.

3-5Podsumowując: niektórzy psioczą na Sulimar, że pod tym szyldem produkuje takie napoje. Ja za to mam do nich spory szacunek, bo robią je, robią ciekawe rzeczy oraz trzymają w nich dobry poziom. Urozmaicają tym wszystkim życie tych, którzy akurat mają ochotę na coś lekkiego i smacznego. Ok, powiecie, ale co można zepsuć w takim czymś? Dużo. Spróbujcie tych od Jagiełły.

Podziel się:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • email
  • Twitter
  • Wykop
  • Add to favorites