Dziś pocztówka z Rumunii. Jak to się przyjęło ładnie określać, trzy wiodące marki na tamtejszym rynku. Są to piwa koncernowe, wyprodukowane przez browary należące do SABMillera i Heinekena. Piwa dostałem od kolegi, który bywa w tamtych stronach dość często. Sprawdzę czy rumuńskie koncerniaki różnią się czymś od polskich.
Wstępu nie będzie. Trzej muszkieterowie to klasyczne euro lagery, najpewniej wyprodukowane za pomocą technologi HGB. Nie za bardzo jest o czym pisać.
Browar Ursus należy do koncernu SABMillera, jest rumuńskim odpowiednikiem KP. W swojej ofercie maja kilka marek, cześć pod nazwą Ursus, część pod nazwami browarów należących do holdingu. My zajmiemy się piwem Ursus Premium. Jest to najlepiej sprzedające się piwo na rumuńskim rynku (tak przynajmniej twierdzi producent). Zawartość alkoholu to 5%, ekstrakt 11,6%. Etykiety to klasyczna koncernówka, jasna kolorystyka i mnóstwo marketingowego pitu pitu. Ursus ma kolor jasno słomkowy, idealnie klarowny. Sfotografowanie tak wysokiej piany poczytuje sobie za duży sukces, redukcja przebiegła błyskawicznie. Zapach nikły słodowy, straszna słabizna. Smak Ursusa to przede wszystkim duża wodnistość, lekka goryczka i lekka kwaśność. Piwo nie warte zapamiętania.
Ocena:
Pozostajemy w klimatach SABMillera, Timisoreana. Browar został przejęty przez koncern Ursus w 2001 roku. Pod ta marka kryje się jedno piwo, lager z 5% zawartością alkoholu i ekstraktem 11,5%. Pytanie brzmi, czym to piwo różni się od Ursusa? Otóż: kolorem, etykiety i kapslem… ;) No dobra, Timisoreana jest piwem smaczniejszym od swojego koncernowego kuzyna. Rumuński lager jest odrobinę bardziej treściwy i mniej wysycony. Niby niewiele jednak piwo pije się przyjemniej. W pięknych okolicznościach rumuńskiej przyrody, w trakcie wakacyjnego wypadu, Timisoreana może smakować. Wzięta „na warsztat” w domowych pieleszach, jest trunkiem ledwie poprawnym.
Ocena:
Zmieniamy koncern, pora na rumuńskiego Heinekena. Chyba nie zaskoczy was fakt, że również tym razem mamy do czynienia z euro lagerem. Zaskoczyć może za to smaku Ciuca, ale po kolei. Holenderski moloch ma na rynku rumuńskim spore port folio. Dzisiejszy bohater to marka bardzo popularna, należąca do sektora premium ;). Piwo ma parametry identyczne jak konkurencja (5% i 11,5%). W wyglądzie i zapachu piwo jest nie do odróżnienia od setek czy tysięcy lagerów HGB. Cechami odrobinę wyróżniającymi to piwo, jest po pierwsze ohydny tymbarkowi kapsel po drugie zdecydowana goryczka. Jest ona na tyle wyraźna, że nadaje piwu rys indywidualizmu.
Ocena:
And the Oscar goes to… Heineken Romania Ciuc. Chociaż wyboru dokonuje wyłącznie z obowiązku. Czy spróbowawszy trzech piw, można wydać werdykt na temat rumuńskiego rynku? Myślę, że tak. W Rumunii nie znajdziemy wielu małych, lokalnych browarów, więc to koncerniaki kreują piwny wizerunek kraju. Od rodzimych produkcji różnią się tylko dwoma elementami: maja podany ekstrakt i są odrobinę mniej odfermentowane.
Dzięki Grzesiek ;)
12 października 2011 at 17:50
no niestety, Rumunia piwem nie stoi. ale miło popatrzeć i powspominać niezapomnianą podróż do Siedmiogrodu :)
12 października 2011 at 18:24
zazdroszczę ;) zaczynam Rumunią mini cykl piw wakacyjnych, których w tym roku dostałem dość dużo.
12 października 2011 at 19:24
Było spróbować Bułgarskich piw: Zagorka, Kamenitza czy Wymehcko.Lagery o smaku mocno nagazowanej wody z cytryna i szczypta soli.Wstyd to mówić ale podczas urlopu tęskniłem choćby za Tyskim bądź Perłą.Polskie piwa koncernowe dzieli przepaść od wyrobów lokalnych jednak patrząc na inne rynki wcale nie jest tak źle.Pozdrawiam!
13 października 2011 at 09:58
Wiesz Jarek, zależy co się przyjmie jako punkt odniesienia. Jesli to będą bałkańskie koncerniaki to na pewno masz reację ale jak już spojrzymy na choćby koncernowe piwa CZech czy Niemiec to już tak rózowo nie ma. A ja jednak mimo wszystko wolę przyrównywać nasz rynek do tego co dzieje się w krajach ościennych. Jever Pilsener, Kostrizer Schwarzbier czy czeska seria Master to są produkty z wieliich browarów należacych do globalnych spółek a nasze tysko-żywce i inne żubry biją na głowę.
14 października 2011 at 10:54
Jarek, na południu pije się wino, a nie piwo – prawda stara jak świat :)