Trunki dymione, to jeden z fenomenów piwnego świata. Teoretycznie rauchbier, w związku ze swoim zdecydowanym charakteru ma bardzo wąską grupę odbiorców. Mimo tego, od lat piwa w tym stylu święcą triumfy. Niektóre z nich zyskują status piw legendarnych, tak z pewnością jest z produktami Schlenkerla.
Jeśli mówimy o specyfice stylu rauchbier, Schlenkerla zawsze wymieniana jest jako jego wzór. Jeśli w rozmowie dwóch piwoszy wypływa temat piw dymionych zawsze pada nazwa bamberskiego browaru. Jeśli oceniamy nowe piwo dymionie, zazwyczaj porównujemy je do Schlenkerlra. Zresztą najczęściej takie porównania kończą się stwierdzeniem, że poziomem smaku i aromatu wędzonego nic nie dorównuje piwom z Bambergu.
Jaka jest recepta na tak wielki sukces? Odpowiedzi już udzieliłem. Chodzi o niepowtarzalny aromat i smak słodu dymionego. Po raz kolejny sprawdzają się słowa Michael Jacksona: „Nie ma piwa, które smakowałoby wszystkim. Każdy browarnik, który próbuje takie przygotować, skazany jest na klęskę”. Schlenkerlra nigdy nie próbowała warzyć piwa dla wszystkich. Od zawsze ich trunki były wybitnie wędzone, dalekie od piwnego mainstremu. Piwa z Bambergu skierowane są do wąskiej grupy miłośników rauchbiera, nie pozostawią obojętnym żadnego degustatora. Albo zostaniesz miłośnikiem albo znienawidzisz, ale na pewno wyryje ci się w pamięci. Aromatyzowany lager może być hitem sezonu, ale to piwami pokroju rauchbiera przechodzi się do historii.
Schlenkerla Märzen była moim pierwszym piwem dymionym, dziś pora na jej młodszego, lżejszego brata. Aecht Schlenkerla Rauchbier Weizen jest hybrydą piwa pszenicznego i wędzonego. Piwo powstało z zasypu, w którym użyto dymionego słód jęczmiennego oraz zwykłego słodu pszenicznego. Rauchweizen jest oczywiście niefiltrowany i refermentowany w butelce. Piłem to piwo już kilkukrotnie, będzie więc okazja zweryfikować to co zapamiętałem z ostatniej degustacji.
| Browar: Brauerei Schlenkerla
| Nazwa: Aecht Schlenkerla Rauchbier Weizen (ekst. 13,2 % alko. 5,2% obj)
| Gatunek: rauchweizen
| Metka: Zakupione w Drink Hali za około 6 zł
Opakowanie: Jednym ze znaków rozpoznawczych piwa Schlenkerla, jest charakterystyczna butelka typu „euro”. Bardzo lubię ten rodzaj szkła u nas, poza Namysłowem, już prawie nie używany. Etykieta, to oczywiście dobrze znany, postrzępiony pergamin zapisany gotyckim krojem pisma. Rożnicę występują tylko w kolorze obwoluty i bardzo ładnego kapsla.
Kolor: Ciemna herbata, Rauchweizen jest mocno mętny.
Piana: Imponująca, co prawda nie jest idealnie biała jak przystało na piwo pszeniczne, ale i tak wygląda smakowicie. Zarówno pod względem konsystencji jak i trwałości, nie da się jej wiele zarzucić.
Zapach: No cóż, czego tu się spodziewać po bamberskiej wędzonce? O dziwo zapach dymiony, jest dużo mniej intensywny niż w innych produktach tego browaru. Co nie przeszkadza mu kompletnie dominować pszenicznego tła.
Smak: Po pierwszych paru sekundach intensywnego wędzonego smaku, piwo szybko się równoważy. I to jest moim zdaniem największa wada Rauchweizena, smaki dymione i pszeniczne wzajemnie się znoszą. Praktycznie w połowie kufla piwo staje się bezpłciowe, brakuje mu zdecydowania. Trochę dymione, trochę kwaskowate, lekko goryczkowe. To dobre piwo dla osób chcących się przekonać jak smakuje rauchbier, niezbyt wymagające na początku przygody z bamberskim specjałem, taka rozgrzewka.
Podsumowanie: Po raz kolejny przekonuje się, że w tym piwie brakuje mi smaku dymionego. Pytanie brzmi, czy Rauchweizen jest tak mało aromatyczny, czy ja jestem tak zmanierowany?
Ocena:
24 września 2011 at 16:54
To mnie połechtałeś swoją recenzją, tym bardziej, że na wszelkiej maści pszeniczniaki jestem strasznie łasy, koniecznie dodam je do listy zakupowej tym bardziej, że nie miałem okazji nic – poza herbatą ;) – napić się czegoś dymionego.
24 września 2011 at 17:01
Ja swego czasu piłem jednocześnie pszeniczne i marcowe z Schenkerli. I mam to samo spostrzeżenie. O ile Marzen jest zrównoważony i wszystkie aromaty współgrają w nim ze sobą, to już w weizen’ie jakby się gryzły. Poza tym nie ma tej pełni.
24 września 2011 at 17:31
No to Panowie trzeba sięgnąć po Urbocka, który jest najbardziej wędzonym produktem spośród tych trzech. Szkoda tylko że tak słabo dostępnym u nas, bo Marzen we Wrocławiu jest na okrągło.
24 września 2011 at 22:32
W Warszawie mam jeszcze kilka sklepów do sprawdzenia więc dodam sobie te pifka do listy. Kurde niedługo będę ją musiał przepisać na papier toaletowy aby się wszystkie pozycje zmieściły ;) tylko dziś dopisałem 5 pozycji:
1. Engel Dunkel Bock
2. Schlenkerla Rauchweizen
3. BrewDog 5 A.M. Saint
4. Trzy Zboża z Jabłonowa
5. Schlenkerla Marzen
Przy okazji pszeniczniaka mam do Was jeszcze jedno pytanie, może coś na ten temat gdzieś czytaliście. Dyskutowaliśmy niedawno ze znajomymi o piwach pszenicznych, o tym że i Okocim i Książęce produkowane są przez zagraniczne browary i pojawiła się konkluzja, że Polska nie ma tradycji produkcji piw pszenicznych. Zajrzałem do „Skarbczyka piwosza polskiego” i wynika z niego jasno, że w wiekach średnich a nawet i XVII i XVIII piwo pszeniczne to praktycznie podstawa, a np. pszeniczne piwo krakowskie cieszyło się dużym wzięciem. Natomiast zastanawiam się jak sytuacja wyglądała przed I wojną światową oraz w 20 leciu międzywojennym. Czy ktoś coś na ten temat czytał?
25 września 2011 at 00:23
To raczej skomplikowana sprawa bo obecna Polska, to podówczas były różne kultury piwne. Piwa pszeniczne na pewno istniały, że wspomnę Godzisza. Jeśli chodzi o moje podwórko czyli Wrocław, te czasy to początek problemów piwa pszenicznego. Pierwszy powód to oczywiście niemieckie prawo czystości, a drugi to początek epoki lagera. Po raz pierwszy pojawia się około 1858 roku i skutecznie wypiera lokalne trunki. Moda na nowe piwa dolnej fermentacji była tak wielka, że „bawarskie” jak je wówczas nazywano, skutecznie wypleniło tradycyjne wrocławskie piwo pszeniczne Białego Barana. W samych Niemczech w tym okresie weizen niemal zniknął z rynku, wraca do łask dopiero w II połowie XX wieku. Z literatury to mogę polecić „Piwo We Wrocławiu Od Średniowiecza Po Czasy Współczesne”, co do innych części Polski to musi się wypowiedzieć ktoś inny.
25 września 2011 at 21:44
Dzięki Bartku za odpowiedź, właśnie czegoś podobnego oczekiwałem. Fakt, że piwo pszeniczne praktycznie zniknęło z rynku jest dla mnie pewnym szokiem. Na szczęście Niemcy mają mniej porypaną historię od naszej, inaczej skończyło by się to tak jak z naszym grodziskim. Właśnie sobie uzmysłowiłem jak to otwieram lodówkę a tam nie ma żadnego pszeniczniaka ;).
Co do wrocławskiego pszeniczniaka w Skarbczyku piwosza polskiego znalazłem bardzo fajny fragmencik:
„Piwo wrocłąwskie – piwo białe, pszeniczne warzone we Wrocławiu, poza granicami Polski i stamtąd importowane do kraju od XVI w. Konstytucja z r 1565 ustanowiła podatek czopowy za wyszynek piwa … od beczki … gdańskiego i wrocławskiego po 6 groszy”, 4 groszy było od krajowego.
Zastanawia mnie również prawo czystości. Prawo zostało wprowadzone przez Wilhelma IV i Ludwika X w 1516 roku i definiowało ściśle 4 składniki, z których można było warzyć piwo: słód jęczmienny, woda, drożdże i chmiel. Natomiast praktycznie na każdym niemieckim pszeniczniaku znajdziemy: „Gebraut nach dem deutschen Reinheitsgebot von 1516”. Przyzna, że czegoś nie rozumiem.
26 września 2011 at 06:21
Reinheitsgebot był wielokrotnie modyfikowany już XIX wieku dopuszczono stosowanie surowców niesłodowych. Obecnie obowiązująca ustawa daje dużą dowolność, chociaż lager nadal jest obostrzony ;). Zwrot o niemieckim prawie czystości jest używany również u nas np., w piwach z Piotrkowa.
24 września 2011 at 22:47
11 listopada znów postawię stopy w Bambergu. Tak się chciałem tylko pochwalić :D
25 września 2011 at 00:05
:) na jakiś festiwal jedziesz czy tak turystycznie, wiem że w Bambergu jest organizowany festiwal wędzonki ale nigdy nie pamiętam kiedy.
25 września 2011 at 13:23
Długi weekend jest i robimy męską wyprawę. :) Mam nadzieje, że będzie dostępny urbock.
25 września 2011 at 13:43
No to pozazdrościć, życzę dobrej zabawy i chętnie rzucę okiem na jakieś zdjęcia z Schlenkerla.