Fascynuję się piwem i muzyką. Każdą, gdzie jest prawdziwa gitara i pazur. Czyli od bluesa, przez każdy rodzaj rocka, po ekstremalny metal. I pewnego dnia się doczekałem – oto powstał mariaż piwa i heavy metalu, czyli The Trooper – piwo inspirowane muzyką Iron Maiden, a wykonane w browarze rodziny Robinsons, rodzinnym browarze rzemieślniczym, który istnieje na Wyspach od 1838 roku. Może być coś lepszego? Nie sądzę.
Na początek rys historyczny, bo tego nie odpuszczę. Piosenka The Trooper ukazała się jako singiel (dziewiąty) w 1983 roku. Tego samego roku kawałek wyszedł na albumie Piece of Mind. Powiem tyle: kawał dobrej muzy. Tak dobry, że muszę tutaj zadbać o oprawę muzyczną degustacji:
Wielu młodych fanów ostrej muzy sądzi, że to Sabaton z ich nieco pozerskim stylem jest pierwszą kapelą opisującą autentyczne wydarzenia, a głównie bitwy. Nic bardziej mylnego! Iron Maiden wielokrotnie odwoływał się do takich wydarzeń – polecam posłuchać np Aces High. The Trooper jako kawałek jest inspirowany szarżą lekkiej kawalerii podczas bitwy pod Bałakławą, która odbyła się 25 października 1854, jednej z bitew wojny krymskiej. Tyle z historii.
Czas na piwo. A, że Ironi generalnie urywają dupsko przy samej szyi, to tego samego spodziewam się po piwie!
|Piwo: Trooper
|Styl: Premium Bitter/ESB
|Producent: Robinsons Brewery
|Ekstrakt: nie podano
|Alkohol: 4,7%
|Opakowanie: butelka 0,5 (14,50 w Drink Hala we Wrocławiu)
Etykieta bardzo ładna. Jak na murach w Irlandii – Eddie the Head naciera, dzierżąc w łapie Union Jacka. Nazwa piwa pisana stylem liter z logo Iron Maiden, mała informacja o tym, że piwo zrobiono w Robinsons Brewery. Na krawatce logo Ironów. Kontra zawiera krótką historię piwa i kawałka i wszystko co brytyjskie piwo na kontrze ma. Ogólnie grafika maksymalnie nakierowana na Iron Maiden, czyli jest ok.
Na kontrze jest też wzmianka o chmielach. W tym piwie użyto: Bobec, Goldings i Cascade.
Piwo: do szklanki nalałem płynną miedź, klarowną, zwieńczoną cienką koroną białej pianki. Piękny, głęboki kolor, ale piana szybko opada, nie oblepia szkła.
W nosie: dobra harmonia, jak w kawałku. Brzoskwinie i morele jak gitary, a za nimi solidna sekcja rytmiczna nut słodowych, lekko chlebowych, biszkoptowych. Całość harmonizuje się do zbalansowanego, ale też nie porywającego. Wstęp kawałka jest zdecydowanie lepszy.
W ustach: no tutaj jest już solidnie. Pierwsza gitara to owoce, potem słodowy podkład. Goryczka jak solidna perkusja, jest, ale nie dominuje, za to ładnie uzupełnia całość, nadając piwu i szlachetności i pazura. Jest kwaskowate, ze średnim (ale sporym jak na wyspiarza wysyceniem). Finisz lekko wytrawny, całość nieco ściągająca. W całym piwie bardzo mocno czuć wpływ słodów karmelowych.
Podsumowanie: piwo bardzo pijalne. Bardzo smaczne, bardzo ładne… ale brakuje mu pazura Ironów. Jest fajne, poprawne, ale nic nie urywa. Jakby kosztowało 8 PLN, to powiedziałbym, że jest ok. Prawdę mówiąc mam wrażenie, że zapłaciłem za logo Iron Maiden, a nie za samo piwo. Nie można powiedzieć, że jest słabe, ale też nie porywa. Cóż, aby piwo dorównało muzyce Ironów piwowarzy muszą się naprawdę postarać!
30 czerwca 2013 at 22:07
Cholera! Trzeba się jeszcze przed koncertem wybrać do Drink Hali i zakupić :D
1 listopada 2015 at 23:43
” Nie można powiedzieć, że jest słabe, ale też nie porywa.” Piłeś ESB a nie jakiegoś nachmielonego na 150 IBU Imperial AIPA albo RISa 28 stopni Plato. Chociaż w sumie dobry wietbier też robi robotę :D.
2 listopada 2015 at 09:36
Ciągle nie rozumiem związku. Jestem absolutnie przeciwny teorii, że tylko piwa na 150 IBU czy też rysie po 28 BLG są w stanie porywać. ESB jest wyjątkowo wdzięcznym gatunkiem, który może zachwycić i powalić – ma olbrzymi potencjał balansowania składnikami. Tylko, że The Trooper tego nie robi.