Browaru Pracownia Piwa nie trzeba przedstawiać nikomu, kto bywa w multitapach albo od czasu do czasu wybiera się na zakupy do specjalistycznego sklepu. Założony w 2012 przez Marka Bakalarskiego i Tomka Rogaczewskiego zadebiutował w 2013 na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa swoim Hey Now – piwem w stylu american wheat. I o ile nie był to najlepszy debiut (o czym poniżej) to później możemy już mówić tylko o sukcesach. W dzień po krakowskim koncercie Slasha udało mi się w końcu odwiedzić w podkrakowskiej Modlniczce ten słynny browar.
Mnie i trójkę znajomych oprowadzał sam główny sprawca, czyli Tomek. I tutaj warto pochylić się nad jego sylwetką, bo to prawdziwy człowiek orkiestra. Piwowar domowy, certyfikowany przez PSPD i BJCP sędzia, bardzo doświadczony sensoryk. Kucharz amator, swego czasu razem z Agnieszką Łopatą brał udział w projekcie Piwo i Jedzenie. Swój browar budował od podstaw, samemu projektując instalację i starając się zmieścić wszystko na powierzchni zbliżonej do dwóch garaży. W międzyczasie zaangażował się w projekt H.O.P.S. Kraków, a obecnie razem z Markiem są współwłaścicielami Tap House. Jednocześnie Tomek jest niesanowicie skromnym, pokornym człowiekiem. Świadomy własnej wartości i swojej wiedzy nie stara się przedstawić swoich dokonań w jakimś niesamowitym świetle, chętnie podkreśla wartość browaru jako zespołu. Rozmowa z nim to naprawdę przyjemność.
Jeśli chodzi o browar, to widzieliśmy wszystko – weszliśmy wejściem, którym wjeżdża słód, zobaczyliśmy warzelnię, potem przeszliśmy na fermentownię i wreszcie, pomiędzy tankami zobaczyliśmy resztę ekipy, butelkującą ostatnią warkę. I to był „stary” browar, bowiem Pracownia już kilka miesięcy temu ogłosiła, że się rozbudowuje. Obok starego budynku postawili nową halę, gdzie zmieści się warzelnia o sumarycznym wybiciu dwa razy większym niż teraz (dzięki 4ro naczyniowej konfiguracji), oraz 12 tanków o pojemności 25 hektolitrów netto każdy. Większość nowej instalacji zaprojektował Tomek, a wykonała je zaprzyjaźniona firma.
Oprócz samego browaru rozrasta się też zespół PP. Chłopaki zaczynali we dwóch, a teraz cały zespół liczy sobie aż 7 osób. W międzyczasie dołączyli:
- Wojtek – odpowiedzialny za logistykę, a przy okazji pomocnik piwowara;
- Agata – odpowiedzialna za logo i szatę graficzną etykiet;
- Patrycja – odpowiedzialna za warzenie, fermentację i rozlewy;
- Paweł – odpowiedzialny za magazyny i logistykę;
- Mateusz – odpowiedzialny za fermentację i logistykę.
Sam Tomek mówi, że ostatnie lata dały mu wiele doświadczenia – między innymi praca z Tap House – teraz warzy takie piwa, które sam chciałby wypić. Ta dualna działalność pozwala mu nie tylko krytycznie spojrzeć na własne piwa, ale też na ogólny jakościowy stan polskiej piwnej sceny rzemieślniczej. I oczywiście, temu tematowi też poświęciliśmy sporo czasu, ale w tym wpisie chyba nie ma niego miejsca. Jeśli chodzi o piwa PP, to sam piwowar twierdzi, że najlepiej weryfikuje je rynek. Sam jest szczególnie zadowolny z tego, że część produkcji sprzedaje za granicę – głównie do Danii, Włoch i Czech. Wg niego właśnie eksport jest najlepszym wyznacznikiem jakości produktu.
Jako trudny moment Tomek wspomina początek – czyli wspomnianą już pierwszą warkę „Hey now” – jak sam mówi: „Wszystko poszło źle: procesowo i technologicznie”. I chociaż nie była to najbardziej udana premiera, to jednak od tego czasu było tylko lepiej. Pracownia Piwa ma na swoim koncie wiele wspaniałych piw. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, ale mi utkwiły w pamięci:
- 200! – Rye Imperial AIPA, 18° Blg, 7,5% alk, 100 IBU
- Dori – Belgian Pale Ale, warzone razem ze zdobywczynią tytułu Grand Championa 2010 w tej kategorii na festiwalu Birofilia
- Hard – Barleywine
- Hard Rocks – Russian Imperial Stout
- Dragon Fire – Pepper Rye Imperial IPA – zwycięskie piwo Beer Geek Madness 2014
- Kilka interpretacji grodziskiego: Smoked Crackow HO HO HO, Smoked Cracow by Sunrise, Smoked Crackow by Night… itd ;)
Podsumowując: dzięki Pracowni Piwa Modlniczka stała się bardzo ważnym miejscem na piwowarskiej mapie Polski. Jeśli spotkacie charakterystycznego Rogasia czy na butelce, czy na kranie – nie zastanawiajcie się dwa razy. Warto! A od siebie dodam, że w najbliższym czasie znajdziecie ich właśnie na wspomnianym Beer Geek Madness – 11 kwietnia 2015 w Zaklętych Rewirach we Wrocławiu.
Dodaj komentarz