Wczoraj był smutny dzień. Smutny, bo zmarł ktoś, kto był w moim (i jak się okazuje w życiu wielu innych ludzi) niezwykle ważny. Tak, właśnie wczoraj zmarł Sir Terry Pratchett. W tej krótkiej notce postaram się Was zachęcić do sięgnięcia po jego książki. A tych, którzy już je czytali – być może do odświeżenia lektury.

Ha, ale najpierw pytanie: co to ma wspólnego z piwem? Czy może zaczynamy jakiś cykl „trochę kultury” czy coś takiego? Nie. Powody są 3:

  1. Krasnoludy. Jak wiadomo fani i fanki piwa, szczególnie rozlewanego dookoła siebie. Nazywa się to „żłopaniem” (to to samo co picie, tylko więcej się wylewa). Uwaga: jeśli nie lubicie monotonnych piosenek, to wątek krasnoludzki sobie odpuśćcie.
  2. Niania Ogg. Amatorka trunków wszelakich, piwa też. Jak się z nią bliżej zapoznacie pojmiecie, co znaczy „babcia idealna” oraz zrozumiecie, dlaczego koty są takie, jakie są. Plus nieoceniona wiedza na temat jabłecznika i jego wpływu na obiekty metalowe.
  3. Najlepszym towarzyszem lektury Pratchetta jest właśnie piwo.
Terry Pratchett pijący Guinnessa, wkrótce po otrzymaniu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu w Dublinie. Źródło: wikipedia.org

Terry Pratchett pijący Guinnessa, wkrótce po otrzymaniu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu w Dublinie. Źródło: wikipedia.org

Tyle tytułem wstępu. Nie będę Wam pisał tutaj biografii tego autora, ani opisywał jego problemów zdrowotnych. Polecę Wam jego książki, bo mimo, że wydają się „bajkami dla dużych dzieci”, są czymś o wiele większym. Może brzmieć to nieco głupio, ale ten ironiczno-satyryczny humor ukształtował w dużej mierze moje podejście do świata. Pokazał, jak ważny jest dystans do siebie i wszystkiego dookoła, jak może działać krzywe zwierciadło, ale też uczulił na piękno przyjaźni, miłości oraz na to, żeby zawsze troszczyć się o innych ludzi i zwierzęta. Tak, bo w Świecie Dysku zawsze w końcu wygrywa dobro. I chaos, który pokonuje porządek, ponieważ jest lepiej zorganizowany.

Jak wszystko to można odnaleźć w książkach osadzonych w niemożliwym, bajkowym świecie? Łatwo. Po prostu książki muszą być genialne i napisane przez geniusza. I faktycznie są. Nie ważne, czy skupicie się na przygodach szlachetnego i altruistycznego Marchewy czy raczej porwie Was cynizm i wyrachowanie Vimesa. Możecie uwielbiać zimną i kochającą Babcię Weatherwax, albo jej lekko rozwiązły i dość głośny odpowiednik – Gythę Ogg. Nie jest ważne, czy identyfikujecie się z Cohenem Barbarzyńcą, czy raczej z tchórzliwym Rincewindem – każda książka Świata Dysku będzie dla Was zanurkowaniem w fantastyczną przygodę, która po jakimś czasie stanie się Waszą przygodą. Dlaczego? Bo ten niemożliwy świat jest tak naprawdę krzywym zwierciadłem naszego świata. Pratchett kpi z wszystkich negatywnych cech człowieka, z małostkowości, zazdrości, chciwości. Nie oszczędza nikogo – bogów, władców czy urzędników. Jeśli wkręcicie się w jego świat – nagle zacznie się on przeplatać z Waszym rzeczywistym – po prostu zaczniecie widzieć sytuacje, które on tam prześmiewa. „To co nazywamy normalnością to tylko krąg światła wokół ogniska” – powiedział sam autor. Jego książki pomagają patrzeć poza ten krąg i widzieć, co tam się kryje.

Brzmi strasznie? Poważnie? Sorry, nie chciałem. Zapomniałem Wam wspomnieć, że ciągle jest to lektura, która wywołuje autentyczne salwy śmiechu. Swego czasu zawsze budziłem spore zainteresowanie, tudzież nawet gniew, kiedy chichotałem jak najęty w pełnym przedziale pociągu. Komentarze pod nosem „pewnie się naćpał”, tudzież otwarte sprzeciwy „ze mnie się śmiejesz?!” przestały mnie po jakimś czasie dziwić.

Także łapcie się za lekturę. A jeśli oceniacie swoje umiejętności angielskiego na dość wysokie, polecam Wam lekturę oryginału. Zabawa jest jeszcze większa!

A na sam koniec, kilka wybranych przeze mnie cytatów. Kilka, bo Pratchetta mógłbym cytować non stop.

– Policzę do trzech – rzekł przyjaźnie. – Raz. Dwa. – Kościste kolano uniosło się i z satysfakcjonującym, głuchym chrzęstem trafiło intruza w krocze. Cohen wykonał półobrót, by z całą siłą wbić jeszcze łokieć w nerki przywódcy, który runął na podłogę, zwinięty wokół swego osobistego uniwersum cierpienia.
– Trzy – dodał Cohen, zwracając się do kłębka na podłodze.
Słyszał kiedyś o uczciwej walce i już dawno zdecydował, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.
Ciekawe Czasy, tłum. Piotr W. Cholewa

Ale to, że coś jest oczywiste nie oznacza jeszcze, że jest prawdą
Trzy wiedźmy, tłum. Piotr W. Cholewa

Łatwo było mówić o czystej logice i o tym, jak cały Wszechświat podlega zasadom tej logiki oraz harmonii liczb. Fakty jednak były takie, że dysk – co każdy widział – płynął w przestrzeni na grzbiecie wielkiego żółwia, a bogowie mieli w zwyczaju odwiedzać domy ateistów i wybijać im szyby.
Kolor magii, tłum. Piotr W. Cholewa

Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi. Bogowie są niezbędni.
Piramidy, tłum. Piotr W. Cholewa

Chaos zawsze pokonuje porządek, gdyż jest lepiej zorganizowany.
Ciekawe czasy, tłum. Piotr W. Cholewa

To zawsze zaskakujące, gdy uświadomimy sobie, że podczas gdy my przyglądamy się innym i myślimy o nich, mając się za mądrzejszych i rozumniejszych, oni też przyglądają się nam i myślą o nas.
Kapelusz pełen nieba. Opowieść ze Świata Dysku, tłum. Piotr W. Cholewa

Doszliście aż tutaj? To powiem Wam jeszcze jedną rzecz, którą pokochacie w Świecie Dysku. O ŚMIERCI. Ale żeby poznać ją bliżej ruszcie tyłki, idźcie do księgarni, biblioteki czy tam sklepu z ebookami i bierzcie się za czytanie. ALE JUŻ.

PS
Tak, wiem, Mistrz napisał więcej niż tylko Świat Dysku. Ale jeśli już ktoś po niego sięgnie i się zakocha, bez trudu dotrze też do innych książek.
PPS
Nie jest ważne, od której książki zaczniecie. Wszystkie są wspaniałe.
PPPS
Dla tych, którzy już sięgną – doceńcie też postać tłumacza. Piotr W. Cholewa to legenda polskiego fandomu.

Podziel się:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • email
  • Twitter
  • Wykop
  • Add to favorites