Za nami rok niebywałego rozwoju piwowarstwa rzemieślniczego. Pojawiły się na scenie nowe inicjatywy, pojawiły się nowe piwa. To ledwie początek, dopiero zaczął się tlić lont piwnej rewolucji (ewolucjoniści mogą sobie wstawić w tym miejscu inne słowo). Nikt nie ma wątpliwości, że liczba browarów będzie rosła lawinowo a piwa rzemieślnicze będą mozolnie zdobywać kolejne, ciągle niewielkie, udziały w rynku. Otwartym pozostaje pytanie, co dalej zrobimy z tym ruchem?
Każdy sobie?
Pokutuje u nas teza, że dobre piwo obroni się samo, znaczy bez marketingu. Ciężko zdiagnozować skąd się takie bzdury biorą. Myślę, że po części z historii rynku piwa. Dotychczas nakłady na promocję ponosiły wyłącznie koncerny, które najlepszej prasy nie mają. Innym powodem może być przekonania o wielkości i zaangażowaniu tak zwanego „środowisko” w zakup piw rzemieślniczych. Właściwie nie ma to większego znaczenia grunt, że to zgubne i niebezpieczne mniemanie. Dodatkowo czciciele tej teorii zapominają o tym, że to konsument decyduje co jest produktem dobrym a co złym. Mam na myśli szarego piwopijcę, wierzcie mi środowisko „wiedzących” nie jest wstanie wykupić nawet dziesiątej części produkcji browarów rzemieślniczych. We własnym mniemaniu, każde nasze piwo może być „mercedesem”, co z tego skoro ludzie zdecydują inaczej. Sprzedawanie piwa bez jakiegokolwiek marketingu, to puszczanie oka do pięknej kobiety po ciemku.
Już słyszę głosy oburzony: przecież ten i owy sprzedaje całą produkcje itp.. Może i sprzedaje, ale ile i jak to realnie zmienia rynek? Przychylić się muszę do tezy Marcina Chmielarza, że to wielkość sprzedaży i dostępność może przynieść zmiany na rynku. A jak się ma brak marketingu do dość dużej produkcji, pokazał casus Manufaktury Piwnej. Dodatkowo trzeba to wyraźnie napisać, za rok browarów rzemieślniczych będzie dwa lub trzy razy więcej, ilość konsumentów nie wzrośnie tak dynamicznie bez naszej ingerencji. Potrzebna jest „ewangelizacja” piwoszy. Można to robić na własną rękę, każdy browar samemu, ale chór słychać donośniej niż solistę. Potrzebujemy: konkursów piw rzemieślniczych, festiwali, eventów, prelekcji, potrzebujemy swoich ludzi w radiu i telewizji, potrzebujemy dobrego i skutecznego PR piw rzemieślniczych. Przykłady z USA, Anglii, Włoch czy innych krajów, pokazują jak potrzebne są takie działania.
Jednym słowem potrzebujemy stowarzyszenia browarów rzemieślniczych.
Join me Luke
W normalnych okolicznościach rzekłbym, że nie potrzebny nam kolejny biurokratyczny twór. Mamy przecież kilka organizacji zajmujących się promowaniem piwa i kultury jego spożywania. No właśnie, spójrzmy o jakich organizacjach mówimy:
Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie– lobby wielkiej trójki ma inne cele i na pewno promocją piw rzemieślniczych się nie zajmie.
Bractwo Piwne- organizacja w swoich założeniach zacna a na dodatek skupiona w europejskich strukturach, tych samych w których funkcjonuje CAMRA. W szczególe to… przejdźmy może do następnego projektu.
Stowarzyszenie Regionalnych Browarów Polskich- jest to organizacja głównie gospodarcza, promocja kultury piwa zbytnio ich nie zajmuje. Zresztą, piwo regionalne nie ma nic wspólnego z rzemieślniczym, ba często są to wysokiej klasy gnioty.
Pora pochylić się nad najbardziej naturalnym partnerem dla inicjatyw rzemieślniczych PSPD- Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych. Powstanie PSPD było swego rodzaju rewolucją na scenie piwnej. Nie sposób przecenić zasług tej organizacji, że wspomnę tylko wydawanie Piwowara, szkolenie sędziów czy organizacja konkursów piw domowych. Tylko, że to nie są działania które jakikolwiek wspomogłyby browary rzemieślnicze. Tak zgadzam się, że pośrednio nakręcają one modę na „inne piwa”, ale to nie wystarczy. Craftbeer potrzebują porządnego festiwalu, na którym będą się mogły promować i przekonywać do siebie piwoszy. Festiwalu na miarę amerykańskiego GABF, przyciętego do naszych realiów. Potrzebny jest konkurs piw rzemieślniczy, na którym piwowarzy będą się ze sobą zmagać. Nic nie podnosi tak jakości, jak odrobina rywalizacji.
Czy perła w kornie PSPD- czyli Żywieckie Birofilia mogą sprostać temu zadaniu? Moim zdaniem nie. Problemem jest Grupa Żywiec, patron i sponsor festiwalu. Nie zamierzam dyskutować o historycznej konieczności wsparcia stowarzyszenia w chwili jago powstania. Nie było mnie przy tym i nic o owej konieczności nie wiem. Stwierdzam suchy fakt: GŻ nie ma żadnego interesu w promowaniu piw rzemieślniczych i na pewni tego nie zrobi. W Żywcu odbywa się konkurs piw rzemieślniczych, ale umówmy się browary restauracyjne sprzedające w swoim lokalu nie stanowią żadnego zagrożenia. Te same browary, które sprzedają piwa w całej Polsce, to już inna historia. W końcu nie od parady na takim festiwalu nie ma Kormorana czy innego Ciechana. Niebawem browary rzemieślnicze urosną w siłę, nikt nie ma co do tego wątpliwości, a wtedy nie liczcie na możliwości wystawiania się w Żywcu. Już w tym roku były z tym małe problemy.
Nie przekreślam zasadności oraz skuteczności działania PSPD uważam po prostu, że w obecnej formie to stowarzyszenie nie przysłuży się browarom rzemieślniczym na tyle, na ile one tego potrzebują.
Parę linijek wcześniej wspomniałem o Great American Beer Festival, nie bez przyczyny. Jeno miejsce, w którym zainteresowany piwosz będzie miał okazję spróbować wszystkich piw rzemieślniczych, poznać piwowarów i wymienić się uwagami. Wielkie świętu piwa i powód zainteresowania mediów a przede wszystkim zwykłego Kowalskiego. Takie warunki spełnia Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa, który jest w tej chwili najbliżej zrealizowania moich postulatów.
We Wrocławiu brakuje dwóch rzeczy, po pierwsze konkursu piw rzemieślniczych. Po drugie konieczne jest moim zdaniem, podłączanie sił z ogólnopolska organizacją promującą takie piwa. Sam festiwal ma zasięg ogólnopolski, to znaczy przyjeżdżają na niego browary i piwosze z całego kraju, ale osadzony jest mocno we wrocławskiej rzeczywistości, co może przeszkadzać w promowaniu piwa w mediach innych niż lokalne. Brak takiej organizacji i wsparcia nie jest winą festiwalu, ale bez klamry spinającej ogólnopolskie działanie brakuje mu siły rażenia. Postulat konkurs piw rzemieślniczych będzie w tej chwili trudny do zrealizowania ze względu na małą liczbę projektów. Myślę jednak, że za rok czy dwa ten problem zniknie… Zresztą po co się ograniczać? Można zorganizować konkurs skupiający piwa bez podziału na koncerny, regionalne i rzemieślnicze. Myślę, że uda się wyłonić kategorie a browary rzemieślnicze z podniesioną przyłbicą staną w szranki z regionalnymi.
Co dalej?
Na to pytanie już odpowiedziałem. Każdy browar rzemieślniczy będzie opowiadał o swoim piwie, każdy będzie sprzedawał na własną rękę. Potrzeba jednak wspólnego głosu, który wytłumaczy czym są piwa rzemieślnicze, czym one różna się od „normalnych”. Musimy odczarować mit piw regionalnych, trzeba ludziom wytłumaczyć że pomelo to nie szlachetne hand made. Przy każdej dyskusji o piwie, powinien się pojawiać głos przedstawiciela browarów rzemieślniczych. Rynek się sam nie zmieni z dnia na dzień, trzeba mu pomóc. Lobbować ustawodawców, przekonywać konsumentów- to są zadania na lata i żaden browar nie podoła temu zadaniu samotnie.
Bartek,
11 grudnia 2012 at 15:50
Nie sądzę aby 3 aktualnie istniejące browary rzemieślnicze (kilku browarów restauracyjnych sprzedających swoje piwa poza miejscem produkcji nie liczę) miały na ten moment taką siłę, aby zorganizować festiwal piwny.
Z drugiej strony wchodzenie w jakieś porozumienia z browarami „regionalnymi” przy takim festiwalu na starcie zdegradowałoby rolę AleBrowaru, Pinty czy Artezana w stosunku do tych większych.
Ale życzę wszystkim rzemieślniczym browarom jak najlepiej i marzy mi się polska wersja czeskiego Ale Festivalu ;)
11 grudnia 2012 at 16:43
Wiesz, browary regionalne często mają tak słabą ofertę beczkową, ze to wcale nie jest przesądzone. Taki Amber moze wystawić z kija Żywe i Koźlaka, CZarnków też dwa piwa, Lwówek beczkuje chyba 3 rodzaje (Książęcy, Wiedeński i Wrocławskie), podczas gdy kontraktowe browary mają w ofercie beczkowej po 5 i więcej piw. Dlatego na festiwalu miałyby moim zdaniem więcej do powiedzenia. Kocour warzy kilka tyś hl piwa rocznie, Matuśka to samo, podczas gdy Primator i Vyskov przeszło 100 tyś hl. I kto na AleFestivalu rozdaje karty? Na takich imprezach moce produkcyjne przestają mieć znaczenie.
11 grudnia 2012 at 20:28
Jeśli myślisz, że AleBrowar czy Pinta z małym stanowiskiem miałyby jakiekolwiek szanse na dotarcie do nieuświadomionych piwoszy gdy taki Ciechan, Amber czy Fortuna rozstawiłyby kilkanaście parasoli z masą billboardów i innego stuffu to jesteś w wielkim błędzie. Poza tym AleFestival jest specyficzną imprezą dla trochę bardziej „wprawionych” piwoszy niż np. polski FDP czy Birofilia. U nas poziom wiedzy piwnej jest jednak na trochę niższym poziomie i trzeba pracować od podstaw.
12 grudnia 2012 at 09:52
„I innego stuffu” – to jest klucz, bo ten „stuff” póki co to mają właśnie browary kontraktowe. Szklanki, pokale, koszulki, przypinki…większość naszych regionalnych nawet nie ma dedykowanego szkła, nie mówiąc o waflach i innych artykułach birofilistycznych. Widziałeś stoisko browaru Kormoran na targach poświęconych piwowarstwu Warmii? Browarnik Tomek opisywał na swoim blogu – jeden kran i pojemnik z sokiem, na wynos można było butelke sobie jeszccze kupić. Koreb miał lepsze branie, choć moim zdaniem zarówno ilościowo jak i jakościowo ma mniejszy potencjał.
11 grudnia 2012 at 16:01
ten rok to lipaaaaaaaaaaaaa
11 grudnia 2012 at 16:48
Słusznie prawisz. Z większością się zgadzam. Jedynie sądzę, że nie doceniasz potencjału PSPD. Owszem w Żywcu może być tak jak przewidujesz. Komuś może zadrżeć ręka i okaże się, że restauracyjne tak, rzemieślnicze nie. Ale to raczej GŻ na dobre nie wyjdzie. Poza tym PSPD może zorganizować inną imprezę niż Birofilia. Nie wiem czy czytałeś mój najnowszy felieton w Piwowarze. Jest o tym w jakim kierunku może podążać PSPD.
11 grudnia 2012 at 17:18
Dopiero dziś przyszedł, 15 min temu wyciągnąłem ze skrzynki. Zaraz przeczytam i będziemy mogli porozmawiać.
11 grudnia 2012 at 17:52
Ok. przeczytałem i się zgadzam, to znaczy będąc członkiem PSPD chciałbym iść w takim kierunku. Rodzi się tylko pytanie czy się da? Czy ogół będzie tego chciał, czy zostaniesz prezesem? Ja bym zagłosował na taki program, ale czy nie dało się tego wcielić w życie w ciągu ostatnich 3 lat.
11 grudnia 2012 at 19:16
Tak jak Kamil napisał – jest Was jeszcze za mało żeby myśleć o skoordynowanych akcjach o większej sile rażenia. Co do współpracy z „regionalnymi” – przecież to dla nich jesteście faktyczną konkurencją, nie dla koncernów. I „regionalne” są tego w pełni świadome. Moda na „rzemieślnicze” dopiero nadchodzi, a grupą docelową są ci sami ludzie, którzy się obecnie zachwycają „regionalnymi”. Nie wiem czy ostatnie kłopoty Pinty nie są aby wynikiem tarć na tym właśnie tle. Tak więc jeśli chodzi o sabotowanie wysiłków, na Waszym miejscu bałbym się bardziej „regionalnych”.
11 grudnia 2012 at 19:43
Tak z ciekawości: jakie problemy ma ostatnio Pinta?
11 grudnia 2012 at 20:07
Za mało? Nie sadze na przyszły rok planowane jest otwarcie 3 browarów rzemieślniczych a to tylko te, o których wiadomo. Poza tym jak wg. Ciebie jest granica 20, 30, 100 im wcześniej zacznie się promowanie tym szybciej przyniesie ono skutki. Wierz mi, że do skoordynowanej akcji nie trzeba wielkich pieniędzy i tyjąca osób. Co do „regionalnych” to w żadnym fragmencie tekstu nie piszę o ewentualnie współpracy bo z większością nie ma o czym dyskutować.
11 grudnia 2012 at 20:47
Jeśli festiwal miałby coś zmienić to musiałby być wielkości co najmniej FDP lub Birofilii, dodatkowo zorganizowany najlepiej w dużym mieście. Nie wydaje mi się, żeby kilka małych browarów kontraktowych i rzemieślniczych było stać na to. Z drugiej strony zorganizowanie małego eventu na którym zjawią się osoby pijące już teraz piwa z tych browarów i opisanie takiego festiwalu na kilku blogach nie spowoduje, że coś się zmieni.
Serio, jak najbardziej Wam Bartek kibicuję, jak również innym chłopakom, ale obiektywnie rzecz ujmując na ten moment marketing internetowy (FB, itp.) robi i będzie robił zdecydowanie więcej niż jakikolwiek niszowy festiwal piwny – co wcale mnie nie cieszy, bo chętnie bym się pojawił na takim evencie.
11 grudnia 2012 at 21:40
Festiwal to jeden z elementów, a jak wiesz FB to moja pasja ;) i może zdziałać cuda i na pewno się przyda, jak również każde inne narzędzie PR. Festiwal jest na końcu łańcuszka.
11 grudnia 2012 at 20:51
Nie wiem jaka jest psychologiczna granica, ale 3 czy 6, z czego tylko dwa mają jako taką dystrybucję to za mała siła przebicia. Ponadto barierą główną i tak nie będzie moim zdaniem niechęć do nowego wśród większości piwoszy, tylko cena. Tak jak w Niemczech, w których skrzynka ma według statystycznego Niemca kosztować maksymalnie 12-13 ojro i już. Droższe piwa to tam jest margines marginesu. Nie zrozum mnie źle, chciałbym żeby się Wam udało, tylko jestem sceptyczny. Ale powodzenia!
11 grudnia 2012 at 21:44
W sprawie ceny to my się nigdy nie dogadamy :). Przykład niemiecki jest moim zdaniem jak kulą w płot tam są seki browarów dodajmy, że zwykle dość długo działających, które się zamortyzowały jedno pokolenie wstecz. Nie można tego porównywać z Polską gdzie infrastruktura dopiero powstaje.
Ja Ci podam przykład Włoch, gdzie działa 400 mikrobrowarów a cena dużej butelki to 8-12 euro.
11 grudnia 2012 at 21:49
Ale mi nie chodziło o moje nastawienie do ceny tylko statystycznego konsumenta :) I ja rozumiem że piwa produkowane w małych partiach są z natury rzeczy droższe. Tyle że ogół tego nie zaakceptuje. I tu jest problem. Tak jest w Niemczech – Fritz, Brewbaker czy Crew to biorąc pod uwagę tamtejszy rynek proporcjonalnie mniejsze mikrusy niż Widawa. Włosi to sybaryci, tam to wygląda zupełnie inaczej.
11 grudnia 2012 at 22:07
Moje doświadczenie mówi mi, że nie doceniasz „ogółu”, zresztą jakiego ogółu? Jak zdobędziemy 10% jak w USA to będzie wielki sukces.
11 grudnia 2012 at 21:57
Nie sądzę by cena była aż takim problemem.
6-7 złotych za butelkę piwa urywającego tylną część ciała to nie jest wiele. W knajpie jest w sumie jeszcze korzystniej – wydać jakieś 6zł za koncernowy produkt piwopodobny, którego nawet z sokiem malinowym wypić się nie da, czy dopłacić 3-4zł i napić się czegoś naprawdę dobrego to wybór nasuwa się sam.
11 grudnia 2012 at 21:14
Marketing, festiwale, eventy… Wszystko pięknie ładnie, ale co z tego skoro kuleje dystrybucja, a podaż jest zdecydowania za niska w stosunku do popytu. Co mi po 3 ostatnich premierach PINTY skoro nie byłem w stanie niczego z tego kupić, te kilka butelek, które dotarły do sklepów zniknęło w okamgnieniu. Co mi po Artezanie, czy kolaboracyjnych piwach Kopyra skoro do tej pory nie uświadczyłem ich w żadnym sklepie. Z AleBrowarem zaczyna być odrobinę lepiej, ale to kwestia ostatnich 2-3 miesięcy, wcześniej były zupełnie nie do dostania.
28 grudnia 2012 at 20:01
No niestety w moim mieście Bydgoszczy, choć mam niedaleko do dobrego sklepu z piwem (Konopnickiej ileśtam „Pod żubrem”) też większość z nowości dociera z duuuużym opóźnieniem. Do dziś na przykład nie spożyłem „Angielskiego śniadania”. Przypadki takie jak Artezan, czy browar Kopyra, nie trafiają się W OGÓLE. Proszę o link do strony, gdzie będę mógł sobie te specjały zamówić! Zacznijmy wreszcie być tak profesjonalni, jak inne gałęzie przemysłu/handlu/rzemiosła
11 grudnia 2012 at 21:15
Tekst wymaga przeredagowania pod względem niedbałości stylistycznej. Blogerzy powinni świecić kurka, przykładem!!! Dzięki temu, mimo, że przyświeca mu fajna myśl, nie jest spójny, a oto najlepszy przykład:
Wg tego, co piszesz, FDP nie spełnia 2 warunków, które byś chciał, a zaraz pod spodem piszesz, że jeden warunek (konkurs piw rzemieślniczych) nie może być spełniony, bo browarów jest za mało, a drugi, (nie jest połączony z ogólnopolską organizacją wspierającą piwa rzemieślnicze), też nie może być spełniony, bo takiej organizacji tak naprawdę nie ma. No to sorry – chyba najpierw musi coś być, żeby to koordynować i sławić? Wydaje mi się, że na bieżąco nadążamy za rozwojem piwowarstwa polskiego, czasem za to piwowarstwo nie nadąża za FDP :-p
11 grudnia 2012 at 21:35
Ja się zgadzam że festiwal jest ok. jako jeden z elementów. Potrzeba tego czynnika „koordynującego”, który zajmie całościową promocją. Że w tej chwili go nie ma to oczywiście nie jest wina czy problem WFDP.
Zaraz siadam do korekty, blllleeee…
11 grudnia 2012 at 23:11
Nie pierwszy i nie ostatni raz teksty na SP są niechlujne. Z ostatnich tekstów Bartka, tylko te przekopiowane z gazety były porządnie wyedytowane ;).
Mi się osobiście wydaje, że trochę za dużo w tym baroku – przerost formy nad treścią. Może najpierw rzeczywiście zrobić piwo, które obroni się samo, a później dopiero robić hałas w związku z reklamą i pablikrelejszyn? Piłem lepsze koncerniaki niż niektóre piwa rzemieślnicze, więc nie zamierzam się zachwycać tylko dlatego, że to małe i drogie.
Życzę powodzenia :)
11 grudnia 2012 at 23:51
Tak te z gazety są oki :) bardziej się staram, ale już poprawiłem.
Owszem ja tez piłem piwa koncernowe lepsze niż rzemieślnicze tylko czego to dowodzi? Piłeś te piw dlatego że? Były szeroko dostępne a koncerny mają kasę na reklamę, gdzieś się nim dowiedziałeś itp. Male browary rzemieślnicze nie mogą liczyć na szeroką dystrybucję, muszą więc informować piwosza o tym że istnieją i że mają coś do zaoferowania. Poza tym już teraz jest kilka piw rzemieślniczych, które deklasują wszystko inne na rynku.
Wierz mi nie istnieje piwo, które obroni się samo chyba, że premierowa warka 10 hekto. Kto miałby wypić coś więcej i zapewnić przeżycie browarowi?
25 grudnia 2012 at 23:19
Mam nadzieję, że w tym lub w przyszłym roku Grand Champion będzie warzony w jakimś browarze rzemieślniczym i pępowina z Heinekenem zostanie odcięta, bo nigdy nie uwierzę, że piwa które wygrały smakowały tak jak te warzone w Cieszynie.
PS. Rauch Bock jest okropny.
28 grudnia 2012 at 19:39
Cała ta dyskusja jest o kant dupy tłuc! Jestem w podobnej co Wy sytuacji Produkuję naturalne wyroby z mięsa i wystawiam się z nimi na większości organizowanych w kraju jarmarków/festiwali smaku itp. Moje wyroby sprzedają się dzięki WIELOLETNIEJ bytności na takich imprezach i dorobieniu się rzeszy stałych i wiernych klientów. Działa to również w innych „gałęziach” spożywki (sery – patrz Rusłan z Frontiery itp.), ale w przypadku piwa nie funkcjonuje! Większość z tych imprez, poszukując sponsora, zwraca się do browaru. Browar wymaga wyłączności. Klient takiego n.p. Festwalu Smaku w Grucznie może wypić każde piwo, pod warunkiem, że są to szczyny z Amberu. Zwracałem uwagę organizatorom, że serwowany trunek ma się nijak do idei imprezy, ale nie spotkało się to ze zrozumieniem :-) Za dużo pieniędzy jest w branży, żeby mali mogli się przebić! Organizowanie „zamkniętych” imprez mija się z celem, bo jest to przekonywanie przekonanych. Trzeba coś wymyślić, żeby na wielkich imprezach browary rzemieślnicze (albo choć dobre małe browary np Zawiercie) mogły zaistnieć i zaoferować swoje wynalazki. NIE ZAMYKAJMY SIĘ W GETCIE! Smakosz dobrego sera/kiełbasy/nalewki jest też często piwożłopem. Ja na przykład cierpię stojąc 3 dni na stoisku bez szklanki dobrego pienistego trunku.
PS Pamiętam Dary Ziemi (Gdynia Kolibki, Wrzesień), gdzie dwa lata temu serwowano (za ciężki pieniądz) piwa belgijskie (kolejka). Tak by było, gdybyście ruszyli dupy, zamiast narzekać. Trzymam kciuki