Po dwóch pierwszych, bardzo udanych degustacjach zacząłem poważnie się zastanawiać czy w tym browarze może powstać słabe piwo? Póki co wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że jest to niemożliwe. Z ogromną chęcią i nadzieją na równie dobry rezultat, postanowiłem sięgnąć po kolejne piwo. Tym razem jest po prawdziwy symbol piwnej rewolucji, który w świecie browarniczym pełni rolę nie tylko „kolejnej pozycji w asortymencie” ale przede wszystkim jest dla konsumenta czytelnym sygnałem – „nie boimy się warzyć ciekawych piw, nie chcemy wtapiać się w tłum”. To nie przypadek, że amerykańska rewolucja na swój sztandar wybrała ten trzyliterowy skrót. To nie przypadek, że tak wojowniczo nastawiony browar jak BrewDog za markę flagową obrał sobie Punk IPA. Przypadkiem też nie jest fakt, ze każdy awangardowy browar z Europy warzy choć jedno piwo w tym stylu. To, że nasze dwa browary kontraktowe rozpoczęły rynkową działalność od AIPA to także znak, że rewolucja bez tego szczodrze chmielonego ejla praktycznie nie funkcjonuje.
Pytanie klucz: czemu akurat IPA? Po pierwsze bo idealnie odzwierciedla poglądy/nastroje rewolucjonistów: dużo zapachu, dużo smaku, dużo goryczki, dużo owoców…dużo wszystkiego. To jest taka kontrreakcja rynku na trendy lansowane przez wielkie korporacje, gdzie często wszelka wyrazistość traktowana jest jako coś, co może zrazić potencjalnego nabywcę. Wyrazistość jest tu kluczem: ciężko jest o tym gatunku powiedzieć, że jest nam obojętny. Każdy kto miał okazję spróbować tego piwa ma klarowną opinię czym jest dla niego IPA i wątpię by pozostał kompletnie niewzruszony. Myślę, że to jest jedna z głównych idei browarnictwa rzemieślniczego – piwo nie ma być obojętne. Skrajne emocje są dużo lepsze od…braku emocji czy jakiejkolwiek innej reakcji. Po trzecie ludzie lubią mity, anegdoty, ciekawe historie. Takie newsy, które można opowiedzieć w towarzystwie, gdzieś tam błysnąć. Historie które urosły wokół IPA właśnie należą do takich „ciekawostek” – podróż morska do Indii, dwukrotne przekraczanie równika, zaopatrywanie brytyjskich oficerów…To wszystko żyje już własnym życiem, często wkradają się w to wszystko kolejne nieścisłości i przeinaczenia, ale jedno jest pewne: geneza powstania IPA fascynuje wielu ludzi i jestem pewien, że w jakiś tam sposób napędza zarówno nowych twórców jak i nowych potencjalnych nabywców.
India Pale Ale z Nøgne Ø to najwyżej oceniana IPA z Norwegii zdaniem Ratebeer. Taka rekomendacja mówi sama za siebie, tym bardziej, że konkurencja wcale nie zasypuje gruszek w popiele. Czas więc na fajerwerki!
Nazwa: India Pale Ale
Styl: American India pale ale (17,5 Blg, 7,5% alk, 60 IBU)
Skład: Słód Maris Otter, monachijski, karmelowy i pszeniczny, chmiele Chinook i Cascade, angielskie drożdże do ale.
Cena: 70,90 koron norweskich
Zalecana temperatura serwowania to 10ºC. Piwo doskonale pasuje do pikantnych potraw oraz grillowanych mięs.
Opakowanie: Klasyczne dla browaru, napisy tym razem w pomarańczowej tonacji. Wszystkie podstawowe informacje zostały podane, te ponadpodstawowe również.
Wygląd: Pierwsze skojarzenie to herbata z cytryną, drugie to jasny bursztyn przechodzący w brąz. Wyraźne, mocne zmętnienie.
Piana: Gęsta i drobna, średnio trwała. Przez większą część konsumpcji pozostaje na powierzchni w postaci dziurawego kożucha. Pozostawia też delikatne obręcze na szkle. Ogólnie niezła.
Zapach: No poezja! Jest intensywna chmielowość, cytrusy (mango, brzoskwinia, grapefruit), trochę estrów owocowych, sosny, a pod spodem słodka karmelowość. Aromat jest bogaty i ciężko jest mu cokolwiek zarzucić, w miarę ogrzewania piwa zyskuje jeszcze bardziej na intensywności.
Smak: Ciąg dalszy pozytywnych wrażeń. W pierwszej fazie czuć karmelowość, tropikalną słodycz, toffi, trochę herbatnikowej słodowości i oczywiście cytrusy (głównie grapefruit, mango, ananas i brzoskwinia). Po chwili do głosu dochodzi chmiel w trawiasto – żywicznym wydaniu, lekka sosnowość i mocna goryczka. Finisz jest długi i wytrawny, pozostawia na podniebieniu żywiczny posmak. Przejście od smaków słodkich do końcowej wytrawności udało się znakomicie. Piwo jest pełne w smaku, oparte na solidnej słowo-karmelowej bazie. Jednocześnie jest też chmielowo-goryczkowe z doskonałym wytrawnym zakończeniem. Całość sprawia wrażenie bogatej kompozycji zawierającej wszystkie książkowe cechy stylu, lecz bez popadania w ekstrema. Podobnie jak i Porter z tego browaru, IPA charakteryzuje się kompleksowością – jest to złożona mieszanka smaków i aromatów, które świetnie egzystują obok siebie. Nie ma w tym zespole solisty, jest za to bardzo zgrana drużyna.
Podsumowanie: Wyśmienite, smakowo rozbudowane IPA. Treściwe i rześkie zarazem. Wykonanie jest absolutnie podręcznikowe i może służyć za wizytówkę stylu. Goryczka choć ładnie zaznaczona, nie jest tak dominująca jak w wielu innych interpretacjach. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo pije się świetnie i to po mimo dość sporej treściwości jak na ten styl. Wypicie trzech sztuk na jedno posiedzenie to w tym przypadku żaden wyczyn, o ile pensję pobiera się w norweskich koronach.
Ocena:
20 grudnia 2012 at 14:04
„nie zasypiać gruszek w popiele”!!!!!!